Przypomina mi się zabawa z naszego wesela. Czujniczek. Dwaj przeciwnicy stają w pewnej odległości do siebie plecami. Na hasło „czujniczek” każda z osób wystawia tylną cześć ciała do tylu, aby zetknąć się z przeciwnikiem. Na hasło „akcja”, przeciwnicy nie odrywając nóg od podłoża, ani się odwracając, próbują wypchnąć przeciwnika. Wszyscy wokoło dopingują.
Mój małżonek wygrywał, dopóki nie zmierzył się z moim chrzestnym. Solidną masą, niewzruszoną postawą i..... klęska za klęską....Nic nie dało się zrobić. ????????
Zabawa ta przypomniała mi się w czasie słuchania słowa.
Na górze Synaj, Bóg zawarł z ludem Przymierze. Lud dostał od Boga przykazania po to, aby ich znajomość chroniła lud przed powrotem do niewoli, aby były drogą do Ziemi Obiecanej.
Jezus stoi na górze wśród tłumu słuchaczy. To Jego lud. Odwołuje się do tamtego Przymierza i do przykazań. I daje nowy nakaz "Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego.”
Do tej pory się udawało. Czujniczek „nie zabijaj”, był łatwym przeciwnikiem... Zwycięstwo....
Uczeni w Piśmie byli interpretatorami Prawa. Oni dołożyli do synajskich przykazań 613 uściśleń (248 - bo tyle jest kości w ludzkim ciele + 365 dni w roku). Faryzeusze byli tymi, którzy w sposób doskonały wypełniali to Prawo. Tylko oni czuli się zwycięzcami, sprawiedliwymi.
Czujesz ten „ czujniczek” ze skałą? W jaki sposób moja sprawiedliwość ma być większa od nich? Jak pokonać gniew, spojrzenie...??
Jezusie, jesteś gorszy od uczonych w Piśmie i faryzeuszy!!!!????????
Czujesz całą grozę stwierdzenia, że nie wejdziesz do królestwa Bożego, bo nie jesteś w stanie pokonać nawet uczonych i faryzeuszy a co dopiero zadowolić Jezusa?
Nie ma tu żadnej ukrytej kamery, znieczuleń itp.
Poczuj zderzenie za każdym razem. Jak kogucik do skały. Nie oszukuj się.
Nie wejdziesz.
A potem: skup się na własnym oddechu...????
Ja Jestem.
W centrum Przymierza.
Zmień zawody.
Nie skupiaj się na skale.
Nie szukaj z nią zwycięstwa.
Wyrównaj ze Mną swój oddech.
„Oficjalna religijność (według uczonych w Piśmie i faryzeuszy) zazwyczaj sprowadza się do wytknięcia błędu, a potem wybaczania winy. Jest to bardziej zarządzanie grzechami niż proklamowanie wizji pełni człowieczeństwa, które sięga poza życie doczesne.(Jezus wychodzi poza formalizm, legalizm i minimalizm, prowadzi do serca, do pełni, do królestwa).
Ego (moje ego, stary człowiek, miara faryzejska) zasklepia się wokół problemów (jak pokonać skałę, jak zwyciężyć własnymi siłami, albo z pomocą. Byle osiągnąć cel, mój cel.)
Duch (nowy człowiek) skupia się i jest poruszany poczuciem sensu.” O. R Rohr
Jezus zaprasza mnie do „wewnętrznej podróży”, w której nie walczę ze skałami, aby je zdobyć dla siebie.
Zaprasza do tego, aby dać się uwalniać, uzdrawiać z tego, co jest tylko zewnętrznym ubrankiem starego człowieka. Jedynym, ukochanym, jeszcze dobrym, z moim zapachem, z tyloma wspomnieniami.....????
Mam zostać goła???????????????????????
Jak w ogrodzie przed....?????
Wstał nowy dzień. Jak się czuję o poranku? Zaplanowałam z Nim ten dzień?????
Królowa Estera czuje się dziś zagrożona i samotna. Ma plan, ale jest pełna obaw. Szuka w sobie modlitwy. Szuka w sobie dziedzictwa ojców. Boga Jahwe.
Tego imienia nie wymawiają Izraelici. Nie tylko i aż tylko ze względu na świętość tego Imienia. Układ samogłosek i spółgłosek jest nie do wymówienia. Przypomina świst oddechu.....
U progu dnia wszystko oddaję Temu, którego nie da się pochwycić, obłaskawić, „udomowić” a jest tak blisko, jak nabieranie powietrza, jak szum wiatru i delikatne jego muśnięcie na moim policzku.
Oddaję wszystko, co jest już, albo będzie oczekiwaniem, szukaniem, proszeniem, kołataniem (może serca też...)... i wdzięcznością.
Mam plan spiąć mój dzień broszą obecności. Mojej obecności. Od porannej w Namiocie Spotkania, przez Liturgię Godzin, do wieczornego Kwadransa Szczerości, czyli uważnego rachowania Bożych tropów dobroci i moich odpowiedzi.
To będzie dobry dzień, pełen darów....
????????????❤️ Jonasz był nieposłuszny Bogu. Uciekał od życia według własnego powołania. Jego powołaniem było głoszenie nawrócenia Niniwie.
Doświadczył trzech dni życia w śmierci. A potem śmierć go wypluła z powrotem, aby mógł wykonać misję. Jonasz dostał drugą szansę.
Czego musiał dokonać Bóg, aby Niniwa mogła dostać swoją szansę? Na kim bardziej zależało Bogu? Na Jonaszu, czy na Niniwie?
Mleko się rozlało. Wieść się rozeszła. Wieść nie o tym, że zbliża się Jonasz, ale tych Trzech Dniach.
Jonasz nadal nie jest przekonany. Jego te trzy dni nie przekonały. Idzie i głosi, ale tak jakby mówił: zobaczysz, i tak z tego nic nie będzie....
Dla Niniwy Znak Trzech Dni to wielkie wydarzenie. Odpowiedzieli na nie. Nie na wołanie Jonasza. Na Znak.
Ileż jest Bożych znaków codziennie, których nie zauważam? Nie doceniam? Ileż jest wezwań, na które nie odpowiadam? Odkładam na trzy dni? Uciekam?
Codziennie narzekam, że brak mi znaku...., aby się nawrócić. Codziennie narzekam na innych, że mi przeszkadzają żyć.... Codziennie połyka mnie wielka ryba ciemności, lęku, buntu, zniechęcenia, przerażenia wieściami ze świata, mojego świata ....
Nie mogę wzbić się w niebo? Może sama utrącam sobie skrzydła, albo pozwalam na to innym...? Nie mogę wzrosnąć, zakwitnąć, pokazać całe swoje piękno? Może sama chowam się do cienia, pod ziemię?
Żaden inny znak nie będzie mi dany. Oprócz Znaku Trzech Dni.
Znakiem nie jest sytuacja Niniwy. Ich możliwości życia. Znakiem nie jest charakter i chęci Jonasza. Znakiem dziś dla mnie jest .....
I co ja dzisiaj z tym zrobię?......????????????
????????????❤️
„Błogosławieni są ci, którzy słuchają słowa Bożego i są mu posłuszni.”
„Oficjalna religijność zazwyczaj sprowadza się do wytknięcia błędu, a potem wybaczania winy. Jest to bardziej zarządzanie grzechami niż proklamowanie wizji pełni człowieczeństwa, które sięga poza życie doczesne. Ego zasklepia się wokół problemów. Duch skupia się i jest poruszany poczuciem sensu.” O. R Rohr „poruszyć światem” Wysłane z iPhone'a Jesteśmy w samym centrum Kazania na Górze. Jezus rozbiera cebulę. Łuska po łusce.
Jezus wie, że lubimy cebulę, że aby ją spożyć, trzeba ją obrać z tego, co zewnętrzne, z zewnętrznej łuski. Robi to już od 5 rozdziału Ewangelii według św. Mateusza.
Nie zatrzymuje się. Jego słowa wywołują łzy. Czasem skruchy, ale bardziej łzy niemożności, oporu. Jego słowa nawadniają ziemię góry. Łzami. Jego mowa szczypie oczy, świdruje w myślach. Odziera z tego, co zewnętrzne.
Kolejna warstwa szczepiących łusek. Po co się tyle modlisz, wołasz do Mnie? Czy myślisz, że Jestem głuchy? Albo że mam zbyt krótką pamięć? Dlaczego nieustannie bombardujesz, zalewasz mnie potokiem słów? Nie twoich słów, ale czyichś.....
I teraz widzę, że to ja jestem cebulą. To mnie Jezus „rozbiera” łuska po łusce z tego, co zewnętrzne.
Chętnie „paplam”. Ileż razy ja sama paplam, albo jestem świadkiem takiego „paplania” na różnych spotkaniach, nabożeństwach. Leci potok, ulewa słów, za którymi trudno nadążyć myślą, nie ma nawet kiedy złapać oddechu, albo wtrącić cokolwiek..... Dar modlitwy, czy wilelomówstwo?
Dlaczego opowiadam na prawo i lewo ILE się modlę? Różaniec (cały)to za mało... może pompejańską? Nabożeństwa (wszystkie, co do jednego)... Wyścigi, kto pierwszy, kto więcej, kto mocniej?
Boli. Lecą łzy. Następna warstwa.
Dlaczego Jezus to robi? Dlaczego tak się znęca?
Obierając mnie cebulę, odrzuca to, co jest zewnętrzne, wszystkie moje maski dobrego, przykładnego, pobożnego człowieka. Dlaczego ludzie starzy (duchowo też, niekoniecznie wiekiem) lubują się we wszystkich formach pobożności? Złośliwi mówią o dewocji... Bo już nie mogą wykazać się w innych działaniach życiowych? Została ta jedna tylko dostępna? Znowu łzy.
Lubimy teatr. Lubimy zakładać maski. Czasem ich już nie zdejmujemy nawet na noc... Jaki wizerunek kreuję? Co chcę koniecznie pokazać? Sobie? Innym? Tylko ta maska mi pozostała? Czyjeś słowa, myśli, poglądy, stały się moim paplaniem, ćwierkaniem? Poprawiają, dosładzają mi mój wizerunek?
Łzy lecą. Nawadniają ziemię, mój proch..
Jezus chce dotrzeć do sedna, do serca. Mojego. Chce tam zostawić słowo klucz. Chce mnie w medytacji przeprowadzić przez wszystkie odcienie emocji, gdy je słyszę. Słowo dla Niego najdroższe. Ojciec. Tata.
Nie paplaj. Chociaż dziś. ????????????❤️
Ps. Dlaczego codziennie to piszę?? ????????????
Wydaje się, że to co najważniejsze w dzisiejszej Ewangelii, zaczyna się na końcu, albo od jej końca.
Ty jesteś. Ty dostajesz klucze. Które nic nie otwierają ani nie zamykają. One wiążą lub rozwiązują na ziemi i jednocześnie w niebie, w Królestwie Niebieskim.
Dlaczego skała, głaz, kamień? Słowo „petra” w hebrajskim pojawia się w midraszu na temat Biblii hebrajskiej: „Kiedy Świety zapragnął stworzyć świat..., kiedy ujrzał Abrahama, który miał powstać, rzekł: Oto znalazłem skałę, na której mogę wznieść i ugruntować świat. Dlatego nazwał Abrahama skałą, jak powiedziano (Iz 51,1) „Spójrzcie na skałę, z której zostaliście wyciosani”. Czy ten midrasz był znany w czasach Jezusa? Nie wiadomo, ale jakże rozszerza horyzonty interpretacji...
A co z kluczami, które wiążą i rozwiązują? To samo wyrażenie użyje Jezus dając tę samą władzę swoim uczniom w Mt 18,18. Komentarz żydowski mówi, że Jezus ustanawia Piotra „dajanem”, czyli sędzią, który jako osoba uprawniona do zakazywania i zezwalania, ma za zadanie tworzyć „halachę” Nowego Przymierza dla (hebr „kahal”, gr „ekklesia”) wezwanych, powołanych, czyli dla Kościoła. W I wieku do władzy związywania i rozwiązywania mieli prawo faryzeusze i uczeni w Piśmie. To oni ustanawiali całą listę zakazów i nakazów określających życie każdego pobożnego Żyda. Jezus nakłada tę samą władzę na Piotra a później na resztę swoich uczniów. Do dziś, każdy następny Piotr ma władzę ex cathedra, czyli wydawania nieomylnych wyroków w spawach wiary i moralności. Dopiero od czasów Ojców Kościoła i Tertuliana (II/ III w n e) utożsamiono związywanie i rozwiązywanie z odpuszczaniem i zatrzymywaniem grzechów. Władza ta poparta jest takim samym autorytetem na ziemi jak i w niebie.
Cóż takiego wyróżniającego uczynił Szymon, że stał się Skałą Nowego Przymierza? Jedyny dobrze odpowiedział na pytanie zadane przez Jezusa? Wiedział? Miał farta, że trafił? Czy jako jedyny miał odwagę, mówimy wtedy o - głupiej odwadze, że palnął bez zastanowienia coś, o czym wszyscy nawet bali się pomyśleć? Powiedział, co powiedział. Jezus uznał to za zasługę niezasłużoną daru od Ojca. Wszystko jest Łaską.
A działo się to w Cezarei Filipowej. Czemu to takie ważne? O tym może nam powiedzieć Marysia i Kaziu, bo tam byli.
A ja? Czy pamietam? Czy rozpamiętuję ten dzień, w którym Jezus mnie zapytał: Kim dla ciebie jestem? Kiedy to było? Gdzie to było? Może miejsce i czas tez coś mogą mi powiedzieć o moim powołaniu bycia uczniem Jezusa?
Wszystko jest niezasłużoną zasługą. Wszystko jest Łaską. ????????????❤️ Kościół stawia nam dzisiaj przed oczy postać Lewiego, zapewne Mateusza. Nie jest to jednak opowiadanie o powołaniu. Dzisiaj słowo chce nam powiedzieć coś ważniejszego.
Czy może się nawrócić człowiek najbardziej splątany wyborem swego życia, człowiek zakorzeniony w grzechu, przykuty chciwością?
Lewi, którego poznajemy, należy do rodu Lewiego, czyli jest członkiem plemienia wyznaczonego do prac związanych ze Świątynią. Jednak tam go nie spotykamy. Widzimy go siedzącego, jakby przykutego do komory celnej. Jest celnikiem, członkiem najbardziej pogardzanej profesji w Izraelu. Jest publicznym grzesznikiem. I jest przykuty do swoich pieniędzy. Nieustannie siedzi w pieniądzach, które kradnie. Dał się zaprząc w jarzmo niewoli i grzechu dla zysku. I tu zaczynają się nam przeplatać, jak błyskiem słońca, słowa czytania z Izajasza: „ Jeśli usuniesz u siebie jarzmo..” Lewi tego sam nie może zrobić, za późno. Komora celnika zrosła się z jego plecami. Jezus spojrzał na niego, ale Wzrok Jezusa wcale mu nie pomógł. Przygwoździł go jeszcze bardziej do drewna. Prześwidrował. A potem wyrwał go z tej komory jednym wyrażeniem: „Pójdź za Mną”. Jarzmo zostało połamane. Przygnębiona dusza została nakarmiona. Światło zabłysło w ciemnościach. Lewi znalazł się w samym centrum Świątyni i zaczął w niej służyć. Wyprawił wielką ucztę dla swoich przyjaciół, dla uczniów Jezusa i dla tych, co szli za Jezusem, aby Go krytykować, poddawać w wątpliwość, dyskredytować... Cóż za kocioł....????
Wszyscy są tu grzesznikami z wyjątkiem Jezusa. Jeden, który otrzymał nowe życie, bo został wyrwany z korzeni grzechu, pogardy i poniżenia. Drudzy, którzy są przyjaciółmi jego ze „starego życia”. Oni przyglądają się w zdumieniu. Uczniowie Jezusa, którzy w tym towarzystwie beztrosko z nimi jedzą i piją. Oraz trzecia grupa to ci, co „ grożą palcem i mówią przewrotnie”.
Jezus jest pośród nich, „Naprawca wyłomów” uczynionych przez grzech, „Odnowiciel” rumowiska kamieni, z których nic nie może się odrodzić..
Dla Lewiego i jego przyjaciół, dla Jezusa i jego beztroskich uczniów,dla nauczycieli Tory, zaczęło się „Święte Świętych”, wieczny szabat - Uczta rozkoszy Jahwe z Jezusem przy stole, gdzie stary człowiek staje się jak nowy młodzieniec, tryskający nową energią z niewyczerpalnego źródła.....????
Gdzie ja dziś jestem? Jestem Lewim, przykuta do starych dróg, przyzwyczajeń, zliczająca swoje sukcesy życiowe (duchowo religijne też) jak grosz do grosza? ???? A może wśród uczniów Jezusa, beztrosko używających sobie z działań Mistrza? Ich już nic nie zadziwi, oni chętnie korzystają ze swojej pozycji....???? A może wśród wiecznych krytykantów, śmiertelnie zgorszonych, wytykających palcem...???? A może jeszcze kimś innym? Obserwatorem życia, które dzieje się obok..., zdumionym przykładem kogoś innego, ale bez wiary, że to może i mnie się przytrafić? A może jeszcze kimś innym?????
Kim jestem dziś na tej Uczcie? Ucztę wystawił Lewi, ale to Jezus ich wszystkich zgromadził wokół Siebie. On jest Lekarzem ich wszystkich. Jest Lekarzem dla tych, co w to nie wierzą, dla tych, co tego doświadczyli, dla tych, co nie chcą takiego uzdrowienia i dla mnie.... ????????????❤️
Słowo Boże ze środy popielcowej wyznaczyło nam drogę na ten czas. Czas przygotowania do Paschy. Głównym jego zawołaniem jest: „"Nawróćcie się do Mnie całym swym sercem..” Jl 2,12. Ewangelia ukazywała 3 wielkie filary tego czasu : post, jałmużnę i modlitwę. Dawniej chyba najważniejszy był post, Wielki Post, czyli rezygnacja z jedzenia przez ten czas tłuszczu (symbolizuje obfitość), więc brak używania masła, mięsa, jajek. Popularnym produktem postnym był śledź, którego potem wieszano na płotach, obrzydzonego i znudzonego. Dziś pewnie ten czas nazwalibyśmy Wielka Modlitwą. Więcej się módl - to główne hasło. O jałmużnie nie wspomnę. Nie ma dziś z czego ją dać. Owszem, rezygnuje się z mięsa w piątek, ale w to miejsce kupuje się równie drogą rybę, lub... owoce morza..???? Do tego rodzaju postu trzeba sobie jeszcze dołożyć a nie odjąć dla ubogich, bo nie ma z czego. Dajemy wtedy nie jałmużnę ale datki... ????
Dziś zadaję to samo pytanie Jezusowi, jak uczniowie Jana. Dlaczego mam pościć a dlaczego nie?
Dlaczego uczniowie Jana pościli? Najkrócej mówiąc, post był krzykiem z ziemi do nieba, był rykiem trąby, że należy nam się wszelkie nieszczęście, bo zapomnieliśmy o tym kim jesteśmy!!, Kim jest nasz Bóg!!! A jesteśmy Ludem Pana związanym z Jahwe przymierzem, które nieustannie zrywamy bałwochwalstwem, niewiernością, grzechem. Post był przywoływaniem Mesjasza, który przyjdzie i wyzwoli z grzechu, aby Lud miał nierozerwalną bliskość ze swoim Bogiem, by stał się wiernym i świętym jak On Sam.
W zasadzie, to czym się różnimy od uczniów Jana? Czy rzeczywistość naszą nie można opisać nadal tak samo, jak słabość Starego Przymierza?
A uczniowie Jezusa, czym się różnią od uczniów Jana?
Jezus mówi, że skończył się czas krzyku, oczekiwania. Mesjasz stoi pośród nich. Nie wolno już pościć, bo zaprzecza się Jego przyjściu, Jego obecności. Post przygotowania stracił sens. Oblubieniec jest pośród nas.
A jednak Kościół każe nam czytać dzisiaj to wyjaśnienie Jezusa, jako odwrotne. Dlaczego?
To nie jest jeszcze czas, gdy będę płakać nad Męką mego Pana, choć pobożność tradycyjna jakby właśnie na to wskazuje...( Gorzkie żale, Droga Krzyżowa).
Mój post dzisiaj to płacz nad sobą, że nie rozpoznaję nadal Oblubieńca, nie doceniam wartości Jego zbawczej Obecności. Ludzie, rzeczy, sprawy są ciagle ważniejsze od Niego. W moim sercu.
Co jestem w stanie poświecić, ile jestem w stanie poświecić, aby ta Obecność stawała się dla mnie najcenniejsza? Na co jest podzielone moje serce, moja strefa ducha? Może siedzą tam inne dziedziny, które do niej nie należą?
Jest we mnie napięcie między miłością, Bogiem a grzechem. Mam poczucie, że Oblubieniec nie jest ze mną w pełni, że zawsze coś, ktoś mi Go zabiera.
Ciekawe są w języku polskim pochodne słowa post: poświecić, poświęcenie, uświęcenie.... „ Na Syjonie dmijcie w róg, zarządźcie święty post, ogłoście uroczyste zgromadzenie”, wołał Joel w środę.
Mój Święty Post, według dzisiejszego krzyku Izajasza, ma rozerwać i odrzucić wszystko to, co jest niegodne Oblubienicy. ????????????❤️
Ps. To, co jecie dziś na śniadanko? ???????? Nie pomógł ⏰ a nawet dwa. ???? Nie wiem, czy dzwony dałyby radę... Ale w czasie przeznaczonym na Namiot, śniło mi się słowo.
Stałam u wrót Kanaanu. Słyszałam słowa o wierności i błogosławieństwie. Wiedziałam, że Izrael ich nie posłucha. Tak bardzo ucieszy się, że wreszcie jest w Ziemi Obietnicy, że przestanie o nią walczyć z ludami bożków. Zbratają się z nimi. Oni, którzy mieli postawić 12 chorągwi baranka Wyjścia, stawiali ołtarze obcym bogom. I była klęska. Najazdy obcych, grabieże, śmierć.... wtedy przypominali sobie o imieniu Tego, który z nimi zawarł Przymierze wierności. Wołali Go po Imieniu. A On odpowiadał. Wzbudzał bohaterów (sędziów), którzy prowadzili ich przez walkę do życia, przez zwycięstwo do życia.
Jezus jest Tym Imieniem, jak sztandarem, które prowadzi przez walkę, śmierć, zwycięstwo do życia. Jezus codziennie brał od rana swój krzyż, choć jeszcze na nim nie zawisł. Krzyż wierności Przymierzu. Krzyż wierności Powołaniu. Krzyż miłości i ofiary. Krzyż, owoc obumarcia ziarna. Krzyż, bramę do Ogrodu Oblubienicy. Krzyż, drzewo zasadzone nad płynącą wodą. Krzyż znak zwycięstwa. Znak Paschy. Przechodzenia przez śmieć do życia.
Chcę Go dziś wziąć? ????????????❤️ 17.02.21 środa popielcowa
Środa popielcowa. Przełom. Początek. Ale czym się różni dzisiejszy dzień od wczorajszego? Wczoraj było wolno a dziś już nie wolno? Czym się różni dzisiejszy dzień od tego za 60 dni? Czy miniony niedawno Adwent coś zmienił w moim życiu tak, że do dziś jest to nowa jakość mego życia? Bo przecież nie chodzi o to, żeby było „jakoś” życie, ale żeby poprawiła się „jakość” życia. Chyba że nie wierzę, grzeczniej - nie dowierzam w to, że warto stawać się „sprawiedliwością Bożą w Chrystusie”.... Dlaczego warto „współdziałać z Nim”?
Dlaczego Joel robi dziś z nawrócenia ludu takie wielkie halo? Dlaczego św. Paweł musi przypominać chrześcijanom, że mają się pojednać z Bogiem? Czy w ogóle można „przyjmować łaskę Bożą na próżno?
Na czym polega nawrócenie, pojednanie, że tak trudno je dokonać i utrwalić?
Z łaski Bożej wstał nowy dzień. Mój dzień. Nowa szansa. Mam czas. Czy czas ma mnie? Mam ten dzień, czy ten dzień ma mnie? Mam pracę, czy praca ma mnie? Mam trudności, problemy, czy one mają mnie? Czy jestem panem napisów na szufladkach, czy one rządzą mną?
Czy jestem świadomym panem swojego życia, czy ono ma mnie i robi ze mną, co chce? Bo jeśli nie jestem panem swego życia, to co dam Jezusowi?
Co to znaczy dziś dla mnie, pojednać się z Bogiem, aby On był Panem mojego życia? Być pasażerem w swoim samochodzie? Walczyć, ale tak grzecznie ????z Kierowcą o moją kierownicę? Tak byśmy chcieli. Drzemać wygodnie, a auto niech Ktoś prowadzi.... do pierwszego rozwidlenia drogi.
Życie w Chrystusie to nie dla mnie miejsce pasażera w moim aucie. Życie w Chrystusie to nie smaczna drzemka. Bo może się okazać, że za kierownicą siedzi drzemiąca, albo nerwowo wybuchowa osoba, która nie wie jak kierować autem, albo niezdecydowana, która czeka na rozstaju dróg na grom z jasnego nieba, szuka czterolistnej koniczyny w rowach- bo nie zna celu swojej podróży. Albo beztroski kierowca, który kręci na oślep, bo jakoś to będzie, przecież leci z nami Pilot. Pilot czy pilot?
Bóg nie wyszedł z niewoli egipskiej zamiast Izraelitów. Nie pokonał za nich pustyni, nie pokonał za nich przerażenia, strachu, głodu, pragnienia. Wskazał im cel i postawił warunek. Chcesz nadal być niewolnikiem, żeby rządził tobą czas, inni ludzie, głód, niezaspokojone Boże pragnienia, nuda życia, rozczarowania, porażki, powracające lęki i strachy, krótkotrwała radość albo fata morgana marzeń? A może cel jest mało atrakcyjny? Taki pół na pół ze światem? Zbyt wymagający, zbyt trudny? Może szukasz łódki, która sama płynie z nurtem rzeki do celu? Ale cel jest w przeciwnym kierunku...
Warunek jest jeden. Wyjdź. Zmień nastawienie. Zmień stare nawyki autopilota. Kładź nowe tory zastępujące stare. Wyzbywaj się nawyków niewolnika. Jeszcze nie jesteś u celu, by odpoczywać. Załóż okulary, kup lornetkę, lunetę, teleskop, by mieć cel przed oczami, blisko - Ziemię Obiecaną. A Pan będzie prowadził w nocy słupem ognia a w dzień obłokiem.
Bo to ja podejmuję decyzję, że wychodzę z mojej niewoli, ja stawiam kroki, ja trzymam kierownicę życia a On trzyma mnie.
Dziś jest ten dzień. Dzień zbawienia, wychodzenia z niewoli autopilota, spontana, życia pod dyktando namiętności (emocji), starych torów albo kanap (nawyków) i innych ludzi (Ewangelia). Biorę dziś moje życie w swoje ręce, aby Jezus miał mnie. On chce być moim Panem i Zbawcą. Jeśli nie mam siebie, nie posiadam siebie, to nie mam Mu, co dać.....
Dziś już nie budzi ⏰, dziś dzwonią dzwony. Obudź się i powstań z martwych. Grażyna N. ks. Wł. Lewandowski
Czyli jak gasić pożary w Kościele. Wczorajszym komentarzem trochę mnie Beata Zajączkowska uprzedziła. Od kilku dni zbierałem materiały o zbliżającej się beatyfikacji Carla Acutisa. Tymczasem w środę otrzymaliśmy ciekawy tekst o trwających właśnie przygotowaniach. Cóż, bywa, zwłaszcza gdy autorów dzieli przeszło tysiąc kilometrów i nie mogą wspólnie zaplanować tematów na najbliższe dni. Na szczęście, mimo pandemii, życie w Kościele toczy się dalej i są inne, nie mniej interesujące wydarzenia, o których warto pisać.
|