Dn 13, 1-9. 15-17. 19-30. 33-62
Ps 23,1-6
J 8, 1-11
Dwie kobiety.
Obie przyłapane, oskarżone, czekające na wyrok śmierci.
Rozglądają się po zgromadzonych i nie widzą nikogo, kto by stał po ich stronie.
Nawet małżonek Zuzanny, bogaty, poważany członek społeczeństwa w niewoli babilońskiej, milczy wobec oskarżenia starców sędziów.
Dlaczego? Nie znał swojej żony?
Dlaczego aż tak boją się wszyscy dwóch starców i ich oskarżenia?
Boja się nie starców, ale urzędu sędziowskiego.
A dwaj sędziowie (to jak uczony w Piśmie, faryzeusz i sędzia w jednym) patrzą na Zuzannę i są pewni mocy swoich oskarżeń i wyroku.
Imię Zuzanna po hebrajsku znaczy lilia. To od Zuzanny ten piękny, biały kwiat otrzymał znamiona czystości i niewinności. (Maryja w scenie Zwiastowania często jest przedstawiana z białą lilią.)
Zuzanna wie, że jest niewinna. Woła o sprawiedliwość.
Boga i ludzi.
I zostaje wysłuchana.
Ma swojego obrońcę.
Druga kobieta nie ma imienia.
Jej imieniem jest jej profesja.
Jest w sytuacji beznadziejnej. Złapana w pułapkę przez tych, co może po cichu korzystali z jej, albo jej koleżanek, usług, patrzy w ziemię.
Wie, że jest winna.
Milczy.
Nie domaga się głośno niczego.
Głośno wyroku domagają się jej oskarżyciele.
Patrzy w ziemię i widzi, jak strużki jej krwi w nią wsiąkają.
Na piasku coś zaczęło się pojawiać i wszyscy ucichli, a potem zaczęli odchodzić.
Dopiero wtedy nieśmiało podniosła wzrok.
Ujrzała swego obrońcę.
Obrona jej nie polegała na sprawiedliwości ale na miłosierdziu.
Sprawiedliwość „oko za oko, ząb za ząb”, szczególnie dodana do niesłusznego, fałszywego oskarżenia, nie jest wcale obca nam, uczniom Jezusa.
Czy to źle domagać się sprawiedliwości?
Przecież Jezus takich pobłogosławił na Górze Błogosławieństw i nazwał ich szczęśliwymi ze względu na nagrodę...
Bez tego domagania się przez wieki, nie bylibyśmy w tym miejscu, gdzie jesteśmy. Całkiem niedawno zostało zniesione feudalne niewolnictwo popierane przez Kościół......
/ołtarz pochodzący z królewskiego Wawelu - obecnie w kościele parafialnym w Iłży/
Papież: Nie módl się jak papuga, wzywaj Ducha ŚwiętegoKończąc cykl katechez poświęcony modlitwie, Ojciec Święty przypomniał, że pierwszym darem dla każdego chrześcijanina jest Duch Święty. „Nie jest to jeden z wielu darów, ale dar podstawowy. Bez niego nie ma relacji z Chrystusem i z Ojcem” – zaznaczył Papież. Audiencja środowa była transmitowana przez media z biblioteki Pałacu Apostolskiego. Duch Święty otwiera nas na obecność Ojca i wciąga w „wir” miłości, który jest samym sercem Boga. To On dogłębnie nas przemienia i sprawia, że doświadczamy wzruszającej radości bycia kochanymi przez Boga jako Jego dzieci. Papież zaznaczył, że cała nasza duchowa praca, mająca na celu zbliżenie się do Boga, jest wykonywana właśnie przez Ducha Świętego. Dzięki Niemu prowadzimy chrześcijańskie życie. Dlatego Kościół zachęca nas, abyśmy codziennie modlili się do Trzeciej Osoby Trójcy Świętej, zwłaszcza na początku i na końcu każdej ważnej czynności” – przypomniał Franciszek. Papież podkreślił, że dzięki Duchowi Świętemu Chrystus nie jest wyłącznie postacią historyczną, oddaloną od nas w czasie i niedostępną. Duch Święty przynosi Go do naszych serc teraz i dzisiaj. „Dzięki Niemu każdy chrześcijanin zawsze ma możliwość spotkania żywego Chrystusa. Jezus nadal wychowuje swoich uczniów, tak samo jak to robił to z Piotrem, Pawłem czy Marią Magdaleną” – zapewnił Franciszek. W osobach, które się modlą, pulsuje życie
Papież przypomniał, że pierwszym zadaniem chrześcijan jest właśnie podtrzymywanie przy życiu tego ognia, który Jezus przyniósł na ziemię (por. Łk 12, 49). „Tym ogniem jest miłość. Bez niej gasną proroctwa, smutek zastępuje radość, przyzwyczajenie zastępuje służbę, która zamienia się w niewolę” – powiedział Franciszek.
Wj 32,7-14 Ps 106,19-23 J 5,31-47 Wobec wybranych pokusa staje się subtelna. Pokusa do grzechu, do niewierności, do nieposłuszeństwa. Dokonały się wielkie rzeczy. Widzieli je na własne oczy. Doświadczyli ich na sobie. I wszystko ucichło. Mojżesz poszedł w góry rozmawiać z Bogiem. Nie wraca już długi czas. Może mu się coś stało? Może już nie wróci? Kto to może wiedzieć?
gn Siedzę nad sadzawką całe życie. Ja biedna. Mam swój plan. Wiem, że może zadziałać. Innym się sprawdza. Ale nie mam siły, nie mam pomocy. I tak mija dzień za dniem, a ja patrzę, tęsknię za zmianą, marzę o zmianie i nic.... Staram się, jestem, czekam nad sadzawką mojego problemu, jakiegoś aspektu mojego życia, mnie, który jest chory, niedomaga. I nic. A obok płynie woda, czysta źródlana. Wystarczy dać przestrzeń w sobie, by rozlała się w potężny, uzdrawiający, ożywiający potok. Wystarczy "podłączyć" się do źródła - Jezusa. Bóg już tego dokonał.
2 Krn 36,14-16.19-23 Ps 137, 1-2.3.4-5.6 Ef 2,4-10 J 3,14-21 Już blisko....
|