Polecamy
Kto jest online?
Naszą witrynę przegląda teraz 7 gości 
Statystyki od 2015.02.06
Wizyty [+/-]
Dzisiaj:
Wczoraj:
Przedwczoraj:
167
337
361

-24
W tym roku:
Last year:
30852
93788
-62936
Strona główna PRZECZYTANE w sieci

Wiemy, że nie na miejscu jest komentować wypowiedzi papieskie, ale wydaje się nam (red.), że Ojciec Święty w swych wypowiedziach porusza ważną rolę duszpasterzy (księży), ale nie tylko !  Dbałość o Kościół, wychodzenie na zewnątrz, nie zamykanie się, zrzucanie odpowiedzialności na kler za brak ewangelizacji, aktywności wobec "świata", to wszystko dotyczy każdego chrześcijanina, każdego wiernego Kościoła, więc nas wszystkich, księży i nas pozostałych wiernych !

/za info.wiara.pl/

Papież Franciszek powiedział w poniedziałek, że księża powinni być pasterzami owiec, a nie ich "fryzjerami". Podczas spotkania z wiernymi z diecezji rzymskiej w Watykanie papież przyznał, że nie rozumie wspólnot chrześcijańskich, które są zamknięte w parafii.

Papież: Macie być duszpasterzami, a nie fryzjerami owiec
ANDREA STACCIOLI /PAP/EPA

W swym wystąpieniu Franciszek przywołał fragment Ewangelii, w którym mowa jest o pasterzu, który zdaje sobie sprawę z tego, że brakuje mu jednej owcy i zostawia 99 pozostałych, by jej szukać.

"W obecnej kulturze jesteśmy mniejszością, mamy tylko jedną owcę, ale czy czujemy zapał ewangeliczny, by iść szukać pozostałych 99?" - pytał papież. Dodał, że trzeba odwagi i cierpliwości, by wyjść i głosić Ewangelię. "Ale to jest za trudne, łatwiej zostać w domu z tą jedyną owieczką, by ją czesać i przytulać. Pan chce, byśmy my księża byli pasterzami, a nie fryzjerami" - mówił papież.

Wyraził przekonanie, że kiedy wspólnota wiernych jest zamknięta i ludzie rozmawiają w niej tylko ze sobą nawzajem, "nie daje życia". "To jest społeczność jałowa, nie jest płodna" - dodał papież.

Powiedział też, że "jeśli chrześcijanin nie jest rewolucjonistą, w tych czasach nie jest chrześcijaninem". "Wielu było rewolucjonistów w historii, ale nikt nie miał siły takiej rewolucji, jaką przyniósł Jezus" - mówił Franciszek wśród oklasków i entuzjazmu kilku tysięcy wiernych, zebranych w watykańskiej Auli Pawła VI.

Papież powiedział też, że wychodzenie naprzeciw ubogim nie oznacza "pauperyzmu". "To nie znaczy, że mamy stać się duchowymi kloszardami" - oświadczył. Wyraził też ubolewanie, że jest wielu "smutnych chrześcijan".

Otwarte drzwi

Otwarte drzwi

ks. Włodzimierz Lewandowski

za info.wiara.pl

Wielu, słysząc papieską katechezę o mającym być otwartymi drzwiami Kościele, dostaje gęsiej skórki, jednoznacznie kojarząc wezwanie z kilkoma nazwiskami i wszelkiej innej maści złem, mogącym rozsadzić i tak mocno już nadwyrężone okopy.

Nie wiem czy znał teorię oddziaływania wielopoziomowego. Z całą pewnością wykorzystywał ją w cotygodniowych konferencjach. Na jednej z nich mówił o gospodyni na wiejskiej plebanii. Długo nie mogła oswoić się z nowym proboszczem. Aż pewnego dnia odważyła się podzielić swoimi spostrzeżeniami. Poprzednik księdza to był porządny, powiedziała stawiając na stole wazę z zupą. Furtka na plebanię zawsze była zamknięta.

Kilka lat później mogłem odkryć prawdziwe utrapienie starszych księży. Spokój plebanii zakłócany systematycznymi wizytami odwiedzającej wikarego młodzieży. Te hałasy, podeptane niechcący kwiatki, typy spod ciemnej gwiazdy i eleganckie dziewczyny. Nie daj Boże gitary. Jakież to było zagrożenie dla młodego księdza.

Coś z tego zostało. Otwartość do dziś w polskim Kościele jest podejrzana. I nie chodzi tylko o furtkę i gości młodych księży. Podejrzane bywają czasopisma, książki, poglądy (niekoniecznie objęte głównymi prawdami wiary), kontakty, Internet, ruchy odnowy. Pamiętam jak jeden z moich kolegów sprzeciwiał się wyjazdowi grupy młodzieży na rekolekcje. Nie wiadomo – mówił – co im tam do głowy będą wkładać. Potem przyjadą i będą mi parafię nawracać.

Stąd podejrzewam, że wielu, słysząc papieską katechezę o mającym być otwartymi drzwiami Kościele, dostaje gęsiej skórki, jednoznacznie kojarząc wezwanie z kilkoma nazwiskami, rzekomym podziałem na Kościół łagiewnicki i toruński, rozgrywającymi duchowieństwo dziennikarzami (podobno) i wszelkiej innej maści złem, mogącym rozsadzić i tak mocno już nadwyrężone okopy.

Dlatego ciągle na nowo trzeba pytać czym jest owa otwartość. Dla papieża Franciszka znaczy tyle, co „bycie Bożym zaczynem pośród naszej ludzkości, oznacza głoszenie i wnoszenie zbawienia Boga w ten nasz świat, który często jest zagubiony, potrzebujący odpowiedzi, które dodawałyby otuchy, dawałyby nadzieję, dawałyby nową siłę w kroczeniu drogą.” Zatem otwartość oznacza, że gotowi jesteśmy na spotkanie zagubionych, rozczarowanych, poranionych, wątpiących, często wręcz zbuntowanych, po to, by dać im nadzieję i siłę. Nie oczekując, że przyjdą na kolanach, błagający o litość, gotowi strawić każdy argument, zmienić radykalnie swoje życie. Oznacza, że jesteśmy nie tylko Kościołem nauczającym, ale także, a może przede wszystkim Kościołem słuchającym. Nie tylko słowa Bożego. Wsłuchującym się w bóle, rozterki, czasem wręcz ocierający się o rozpacz.

Otwarte drzwi znaczy zaufanie. Do nas, jako ludzi Chrystusa. Tego nie otrzymuje się w chrzcielnej wyprawce. Nie jest dołączonym do święceń bonusem. Na zaufanie trzeba zapracować. Przede wszystkim szacunkiem dla przychodzących. Choćbyśmy podejrzewali niecne zamiary, a nawet zostali oszukani czy wykorzystani. Mówił o tym przed laty błogosławiony Jan Paweł na szczecińskich Błoniach. Lepiej, gdy ktoś sto razy nadużyje naszego zaufania, niżby jeden człowiek miał odejść od nas zawiedziony, bez nadziei.

Coś w tym jest. Choćby opisywany od kilku lat churching, czyli wędrówka wiernych na Mszę świętą do innych parafii bądź ośrodków. Biję się w piersi, sam kiedyś byłem przeciwnikiem i chyba poczyniłem na ten temat jakiś komentarz. Dziś jestem bardziej ostrożny w ocenach. Może jednak nie o zewnętrzną oprawę, możliwość biegania dzieci po kościele i wystrój wnętrza chodzi. Kto wie, że czy nie jest to wędrówka po nadzieję, po siłę, po radość bycia chrześcijaninem. Wędrówka będąca ucieczką od słów podszytych strachem i agresją, od moralizowania bez Boga, od bezosobowego traktowania, od braku więzi. Bo także one są potrzebne, by zaufać.

Przy okazji warto zwrócić uwagę na pewna prawidłowość. Brak otwartości na bliźnich bierze się z braku otwartości na Boga. Mówił o tym Franciszek w poniedziałek, w domu świętej Marty. „Zbawienie oznacza «iść naprzód i otwierać serce, aby przyszła ta pociecha Ducha Świętego». Człowiekowi często grozi, że będzie usiłował «pertraktować», brać to, co przydatne, «trochę tu, trochę tam». To trochę tak, jak «sałatka owocowa: trochę Ducha Świętego i trochę ducha świata». Lecz w stosunku do Boga nie ma miejsca na kompromisy: albo się wybiera «jedno, albo drugie».”

Mówiąc o braku kompromisów warto zauważyć, że nie chodzi o domaganie się bezkompromisowości od innych, od wchodzących przez otwarte drzwi. Bezkompromisowości mamy wymagać od siebie. Bo tylko wtedy będziemy wiarygodni i zdobędziemy zaufanie.

Papież: Żadnych negocjacji!

dodane 2013-06-10 14:33

KAI |

Prawdziwa wolność pochodzi z otwarcia Panu drzwi naszych serce - podkreślił podczas porannej Mszy św. papież Franciszek.

Papież: Żadnych negocjacji! MAURIZIO BRAMBATTI /PAP/EPA

Zaznaczył zarazem, że zbawienie polega na życiu pociechą Ducha Świętego, a nie pociechą ducha świata. W Eucharystii sprawowanej w Domu Świętej Marty, a koncelebrowanej przez kardynała Stanisława Ryłkę, bp Josefa Clemensa i arcybiskupa Tellicherry w Indiach, George'a Valiamattama, wzięła udział grupa kapłanów i pracowników Papieskiej Rady ds. Świeckich.

Ojciec Święty zastanawiał się, co jest dla chrześcijanina pociechą. Zauważył, że św. Paweł, na początku Drugiego Listu do Koryntian, używa kilkakrotnie słowa "pociecha". Dodał, że Apostoł Narodów zwracał się do chrześcijan młodych w wierze, ludzi, którzy niedawno rozpoczęli podążanie drogą Jezusa. Podkreśla on właśnie pociechę, choć nie wszyscy ówcześni chrześcijanie byli prześladowani. Byli to normalni ludzie, którzy odnaleźli Jezusa. Ale to właśnie odnalezienie Jezusa było taką zmianą życia, że konieczna była specjalna moc Boża, jaką jest pociecha. To obecność Boga w naszym sercu. Jednak, aby Pan był obecny w naszym sercu konieczne jest otwarcie bram, konieczne jest nasze "nawrócenie".

"Zbawieniem jest to właśnie, życie pociechą Ducha Świętego, a nie życie pociechą ducha tego świata. Nie, nie jest zbawieniem to, co jest grzechem. Zbawieniem jest postępowanie naprzód i otworzenie swego serca, aby nadeszła ta pociecha Ducha Świętego, które jest zbawieniem. Ależ czy nie można trochę ponegocjować? Trochę słodyczy? Trochę Ducha Świętego, a trochę ducha tego świata ... Nie! Jedno albo drugie" - zaznaczył papież.

Ojciec Święty przypomniał słowa Pana Jezusa, że nie można dwom panom służyć. Albo służymy Panu albo duchowi świata. Nie można tego wszystkiego wymieszać. Tak więc, kiedy jesteśmy otwarci na Ducha Pana, możemy zrozumieć nowe prawo, które przynosi nam Pan: Błogosławieństwa, o których mówi dzisiejsza Ewangelia. Dodał, że błogosławieństwa te można zrozumieć tylko wówczas, jeśli ktoś ma otwarte serce, można je zrozumieć przez pociechę Ducha Świętego, a nie tylko za pomocą ludzkiej inteligencji.

"Są to nowe przykazania. Ale jeśli nie mamy serca otwartego na Ducha Świętego, wydają się głupstwem. «Ale spójrz bycie ubogim, cichym, miłosiernym nie wydaje się być rzeczą, która prowadzi nas do sukcesu». Jeśli nie mamy otwartego serca i jeśli nie zasmakowaliśmy tej pociechy Ducha Świętego, które jest zbawieniem, to nie rozumiemy tego. Jest to prawo dla tych, którzy są zbawieni i otworzyli swoje serca na zbawienie. Jest to prawo ludzi wolnych, wolnością Ducha Świętego" - stwierdził papież Franciszek.

Ojciec Święty zauważył, że ktoś może porządkować swoje życie na podstawie listy przykazań i procedur, zestawie czysto ludzkim. Jednakże to w ostateczności nie przynosi nam zbawienia. Tylko otwarte serce przynosi nam zbawienie. Przypomniał, że tak wielu ludzi chcieli przebadać nową naukę Jezusa, a następnie z Nim dyskutować. Działo się tak, ponieważ mieli serce zamknięte w swoich sprawach, które Bóg chciał przemienić.

Następnie papież zastanawiał się dlaczego są ludzie, których serce jest zamknięte na zbawienie. Zauważył, że istnieją ludzie obawiający się zbawienia. Potrzebujemy, ale się boimy, gdyż kiedy przyjdzie Pan, aby nas zbawić, wszystko musimy oddać. To On rządzi! tego się obawiamy, bo to my chcemy rozkazywać. Ojciec Święty dodał, że aby zrozumieć te nowe przykazania, potrzebujemy wolności, rodzącej się z Ducha Świętego, który nas zbawia, który nas pociesza i jest dawcą życia.

"Możemy dziś prosić Pana o łaskę, aby iść za Nim, ale z tą wolnością. Bo jeśli chcemy iść za Nim jedynie z naszą ludzką wolnością, to w końcu staniemy się hipokrytami jak faryzeusze i saduceusze, którzy się z Nim sprzeczali. To właśnie jest hipokryzja: niedopuszczenie, aby Duch Święty przemienił serce swoim zbawieniem. Wolności Ducha, jaką nam daje Duch Święty jest także rodzajem niewolnictwa, "niewolnictwa" wobec Pana, który nas wyzwala, jest inną wolnością. Natomiast wolność wyłącznie nasza jest zniewoleniem, lecz nie względem Pana, ale ducha tego świata. Prośmy o łaskę otwarcia naszego serca na pocieszenie Ducha Świętego, aby ta pociecha, która jest zbawieniem, pozwoliła nam dobrze zrozumieć te przykazania. Niech się tak stanie!" - zakończył swoją homilię papież Franciszek.

Z Domu św. Marty

Z Domu św. MartyAndrzej Macura

Katedra św. Piotra przeniosła się do... Domu św. Marty. Takie przynajmniej można odnieść wrażenie, gdy czyta się doniesienia z porannych papieskich Mszy.

Gdy pojawiły się pierwsze doniesienia można je było uznać za ciekawostkę. Po dwóch miesiącach widać już, że poranne Msze w Domu świętej Marty, podczas których papież komentuje Ewangelie na dany dzień,  są bardzo ciekawym źródłem do poznania Jego wizji wiary i Kościoła. Przykłady z ostatnich dni?

Więcej…

Spójrzcie, to chrześcijanie z muzeum!

Papież Franciszek przestrzegł chrześcijan przed chowaniem wiary dla siebie. Sprawując poranną Eucharystię w kaplicy Domu Świętej Marty, zachęcił, aby nasze głoszenie Ewangelii pomagało innym w stawaniu się lepszymi.

Spójrzcie, to chrześcijanie z muzeum! MAURIZIO BRAMBATTI /PAP/EPA

Mszę św. z papieżem koncelebrowali kardynałowie Angelo Sodano i Leonardo Sandri oraz metropolita stolicy Boliwii - La Paz, abp Edmundo Abastoflor Montero. Wzięła w niej też udział grupa kapłanów i współpracowników świeckich Kongregacji Kościołów Wschodnich.

Papież Franciszek nawiązał do słów czytanej dzisiaj Ewangelii: "Dobra jest sól; lecz jeśli sól smak utraci, czymże ją przyprawicie?" (Mk 9,50). Wskazał, że sól, jaką daje nam Pan to sól wiary, nadziei i miłości. Przestrzegł zarazem, aby owa sól dana nam z pewności, że Jezus umarł i zmartwychwstał, aby nas zbawić, "nie stała się bez wyrazu, aby nie utraciła swej mocy". Ta sól, nie jest po to, aby ją zakonserwować, bo jeśli sól jest zamknięta w butelce niczemu nie służy.

"Sól ma sens, kiedy się ją daje, aby nadać rzeczom smak. Myślę też, że sól przechowywana w butelce, z wilgocią, traci swą moc i niczemu nie służy. Sól, którą otrzymaliśmy jest po to, abyśmy ją dawali, jest po to, aby nadać smak. W przeciwnym wypadku staje się bez wyrazu i niczemu nie służy. Musimy prosić Pana, abyśmy się nie stali chrześcijanami z solą bez smaku, z solą zamkniętą w butelce. Ale sól ma także inną specjalną funkcję: gdy sól jest dobrze używana, nie czujemy jej smaku! Czujemy smak każdego posiłku: sól pomaga, aby smak posiłku był lepszy, był bardziej trwały ale i lepszy, bardziej smakowity. To właśnie jest chrześcijańska oryginalność!" - stwierdził Ojciec Święty.

Kaznodzieja dodał, że kiedy głosimy wiarę, z ową solą, to osoby otrzymujące orędzie przyjmują je na swój własny sposób, jak to się dzieje w przypadku posiłków. I tak każdy z właściwą sobie specyfiką otrzymuje sól i staje się lepszy.

"Oryginalność chrześcijańska nie jest jednolitością! Każdy przyjmuje orędzie chrześcijańskie takim, jakim jest, ze swoimi cechami charakterystycznymi, ze swoją kulturą i zostawia je z nimi, bo jest to bogactwo. I dodaje temu orędziu coś więcej: nadaje jemu smak! Ta chrześcijańska oryginalność jest tak bardzo piękna, bo kiedy chcemy dokonać jakiejś uniformizacji - żeby wszyscy byli soleni w ten sam sposób - to wszystko będzie wówczas, tak, jak kiedy kobieta rzuca zbyt dużo soli i czujemy tylko smak soli, a nie smak tego posiłku, któremu sól powinna dodawać smaku. Oryginalność chrześcijanina jest właśnie tym: każdy jest sobą, wraz z darami otrzymanymi od Pana" - powiedział papież.

Ojciec Święty zaznaczył, że tę sól musimy przekazywać dalej, musimy wychodzić z orędziem, z posiadanym bogactwem i obdarzać nim innych ludzi. Z drugiej strony każe się ona zwracać ku Bogu, który ją stworzył. Zaznaczył, iż sól zachowuje się nie tylko przekazując ją w przepowiadaniu, lecz także potrzebuje ona transcendencji, modlitwy i adoracji.

"W ten sposób sól jest zachowana, nie traci smaku. Adorując Pana, wykraczam poza siebie ku Panu, a głosząc Ewangelię wychodzę poza siebie samego, aby obdarzyć orędziem. Kiedy jednak tego nie czynimy - tych dwóch rzeczy, tych dwóch transcendencji, żeby dać sól - to sól pozostanie w butelce i staniemy się chrześcijanami z muzeum. Możemy ukazać sól: to moja sól. Jakżeż ona piękna! To jest sól, którą otrzymałem na chrzcie, to jest ta, którą otrzymałem w bierzmowaniu, a to ta, którą otrzymałem na katechezie ... Ale spójrzcie: to chrześcijanie z muzeum! Sól bez smaku, sól, która niczego nie dokonuje!" - przestrzegł papież Franciszek.

Więcej artykułów…