Pwt 4, 1. 5-9
Ps 147B, 12-13. 15-16. 19-20
Mt 5, 17-19

Dziś poruszam się w słowie w 4 wymiarach.
Pierwszy to czas Mojżesza, który daje ludowi przestrogi życiowe.
Uczy naród słuchania Tory. To jest pierwsze. Prawo. Tora jest jak koszula ciału człowieka. Jest tak blisko, jak sam Bóg, który przez nie daje obietnice błogosławieństwa życia.
Mojżesz ma budzik w ręku. Obudź się. ⏰Tora jest jak twoja koszula, którą zakładasz co rano. To twoja tożsamość. Bez niej jesteś nikim.
Mojżesz daje ludowi kompas. ???? Tora jest kompasem, powiedzie cię drogą do celu, do ziemi obietnicy.
Ale Tora nie jest sama dla siebie. Ona przenika do twojej duszy, ma dotykać tego, co najważniejsze w twoim sercu - Przymierza. „ Tylko się strzeż bardzo i pilnuj siebie, byś nie zapomniał o tych rzeczach, które widziały twe oczy, by z twego serca nie uszły po wszystkie dni twego życia, ale ucz ich swych synów i wnuków".
To jest Przymierze - osobisty ślub, relacja z Bogiem. Strzeż jej „bardzo”. Bez Przymierza Tora jest tylko zewnętrznym kodeksem prawnym z zakazami. Staje się koszulą z ołowiu.

Drugim wymiarem jest czas Jezusa, który zgromadził koło siebie wszystkich przedstawicieli swego Ludu na Górze Błogosławieństw.
On jest Słowem Boga, Jego Torą. On jest Księgą życia z Apokalipsy, którą tylko On może otworzyć, bo Sam nią jest.
„Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić.”
On jest wypełnieniem Tory. W Nim otwiera się znaczenie tego, co zostało zapisane. Dlatego Jezus przestrzega dziś słuchaczy przed zatrzymywaniem się na słowie pisanym, na intelektualnym roztrząsaniu litery, która sama w sobie jest martwa. W Nim każda „jod”, każda  „waw”, dwie mało znaczące litery alfabetu hebrajskiego, które nieraz opuszczano, nie ulegną zmianie, aż On je wypełni Sobą do końca. Przez nie objawia się miłość Ojca.
Jezus przeciwstawia się wszelkiemu zewnętrznemu legalizmowi, roztrząsaniu problemów, jałowym dyskusjom i polityce religijnej. On chce dotrzeć do serca. Chce, aby Jego nauka, Jego Tora była wypisana nie na zewnętrznej koszuli, ale w samym sercu każdego ucznia.

Trzeci wymiar jest domyślny. Jest niesiony przez apostoła Mateusza, autora Ewangelii. Pisze tę księgę dla Kościoła, którego zna.
Przypomina mocno naukę Jezusa, bo jest świadkiem jak jego wspólnota stygnie. Dostrzega, jak na pierwszy plan życia chrześcijańskiego znów wychodzą „faryzejskie” spory o obrzezanie, zwyczaje, jak nauczanie w synagogach znów wtłacza uczniów Jezusa w literę Prawa. Serce uczniów obrasta w rytualizm, w „zewnętrzną koszulę”, w obłudę, pozoranctwo.
Mateusz krzyczy do wspólnoty - Patrzcie na naszego Pana, On jest ogniem nieugaszonym. Obudźcie się. Znajdźcie na nowo kompas, drogę, dajcie kształtować swoje serce ogniem Ducha a nie tłuszczem martwej litery.

I ostatni wymiar. To ja. To moja wspólnota, Kościół dziś.
Słowo przez duże S, wyrywa mnie z mojej „zewnętrznej koszuli”. Chce przejść ze mną przemianę „ od środka”.
Zawsze istnieje wielka pokusa, abym została „ na zewnątrz”. To taka wygodna i bezpieczna postawa. Czytałam słowo, pomodliłam się, byłam na Mszy św.
I co? I nic. Jutro to samo.
Wszystko jest zachowane w najlepszym porządku. Sama duchowa przyjemność, która wszystko czyni zewnętrzne. Zostaję „na zewnątrz” w moim słuchaniu, w mojej modlitwie, w relacjach z innymi, w emocjach, w pracy i hobby.

Znasz to?
Kiedy słowo staje się literą, małą literą, kiedy wspólnota staje się miejscem ścierania się różnych frakcji, ambicji, poglądów, kiedy najważniejszym zwrotem jest „jak powinno być według mnie”?
Ja znam. W sobie.

Kiedy powołanie staje się obowiązkiem do spełnienia? Rzeczą do zaliczenia?
Gdzie jest ten moment?

Duchowa przemiana kosztuje. To przejście przez ogień, to obieranie cebuli, to zdzieranie skorupy na sercu.

Więc jak?
Dziś słowo chce stać się Słowem dla mnie.
Chce, aby przymierze paschalne stawało się coraz bardziej Przymierzem Paschalnym a kościół, wspólnota - Ciałem Chrystusa.
Mam ciało (sfera ciała), mam duszę (sfera duszy) a w niej dopiero jest mój duch (sfera ducha). To tam, w moim duchu, w moim sercu, dokonuje się największa przemiana, metanoja w spotkaniu z miłością, oddechem Ojca, przez Jego Słowo - Jezusa w Duchu Świętym.
Najdłuższa droga.