Polecamy
Kto jest online?
Naszą witrynę przegląda teraz 10 gości 
Statystyki od 2015.02.06
Wizyty [+/-]
Dzisiaj:
Wczoraj:
Przedwczoraj:
194
361
648

-287
W tym roku:
Last year:
28671
93788
-65117
Strona główna Wspólnota - kroczenie w Panu

Charyzmat Wspólnoty Paschy  Tu i Teraz.

Bóg w swojej miłości i łaskawości na drodze Wspólnoty obdarzył jej członków szczególnym darem.
Był to moment odkrycia i konotacji zarówno nazwy jak i powołania (charyzmatu) Wspólnoty. Wspólnoty, która od tej pory zaczęła się określać jako Wspólnota Paschy Tu i Teraz i dostrzegać że Bóg, że Duch Święty daje wiele światła wobec problemów, trudów i zmagań ludzkich w codzienności.
Zapatrzenie w Jezusa i Jego Paschę, dzięki aktualizującemu działaniu Ducha Świętego (tu i teraz) inspiruje do innego spojrznia na rzeczywistość przeżywaną przez człowieka. Żyjąc w codzienności, „żyjąc pośród świata, ale nie w świecie” (J 17) jako uczniowie Jezusa, którego przyjmujemy jako Pana i Zbawiciela, podejmujemy wysiłek przemiany, ciągłego nawracania się (pascha/przejście, przemiana), nie o własnych siłach, ale mocą Ducha Świętego.
Dar ten ofiarowany ale i zadany Wspólnocie, został przyjęty „jako wyzwanie do coraz większego zjednoczenia z Bogiem, jako realizacji naszego powołania do świętości” / z Aktu Przymierza WP WPTiT/
Wobec rzeczywistości zagubienia, utrudzenia, nieporadności w przyjęciu cierpienia, bólu, rozpaczy, w sytuacji zniewoleń, które są coraz bardziej postrzegane zarówno pośród członków Kościoła, jak i ludzi zagubionych w świecie widzimy coraz bardziej potrzebę głoszenia orędzia paschalnego Chrystusa.
Przez ewangelizację, przez formację ku dojrzałości chrześcijańskiej, przez przywrócenie wspólnotowego charakteru Kościoła jako komunii z Bogiem jak i pomiędzy sobą wierzących dostrzegamy możliwość realizacji odczytywanego powołania, charyzmatu budującego nie tylko członków Wspólnoty Paschy Tu i Teraz, ale i będącego narzędziem Ducha Świętego do budowania Kościoła.


Pwt 4, 1. 5-9
Ps 147B, 12-13. 15-16. 19-20
Mt 5, 17-19

Dziś poruszam się w słowie w 4 wymiarach.
Pierwszy to czas Mojżesza, który daje ludowi przestrogi życiowe.
Uczy naród słuchania Tory. To jest pierwsze. Prawo. Tora jest jak koszula ciału człowieka. Jest tak blisko, jak sam Bóg, który przez nie daje obietnice błogosławieństwa życia.
Mojżesz ma budzik w ręku. Obudź się. ⏰Tora jest jak twoja koszula, którą zakładasz co rano. To twoja tożsamość. Bez niej jesteś nikim.
Mojżesz daje ludowi kompas. ???? Tora jest kompasem, powiedzie cię drogą do celu, do ziemi obietnicy.
Ale Tora nie jest sama dla siebie. Ona przenika do twojej duszy, ma dotykać tego, co najważniejsze w twoim sercu - Przymierza. „ Tylko się strzeż bardzo i pilnuj siebie, byś nie zapomniał o tych rzeczach, które widziały twe oczy, by z twego serca nie uszły po wszystkie dni twego życia, ale ucz ich swych synów i wnuków".
To jest Przymierze - osobisty ślub, relacja z Bogiem. Strzeż jej „bardzo”. Bez Przymierza Tora jest tylko zewnętrznym kodeksem prawnym z zakazami. Staje się koszulą z ołowiu.

Więcej…


Dn 3, 25. 34-43
Ps 25 (24), 4-5. 6 i 7bc. 8-9
Mt 18, 21-35

Azariasz, skazany na śmierć w rozpalonym piecu, prosi Boga o przebaczenie grzechów.
Piotr pyta Jezusa o granice przebaczania.
Dwie strony tego samego medalu.

Jezus podaje zasadę przebaczania jako warunek życia we wspólnocie, warunek jej jedności z Bogiem i pomiędzy sobą.

Człowiek jest winien coś Bogu za zrywanie przymierza. Winien śmierci. Samo zerwanie przymierza jest jak odcięcie się od tlenu. Brak możliwości oddychania jest śmiercią. Azariasz modli się o Łaskę, o Ułaskawienie.
Wie, że on i jego lud jest winien niewyobrażalnie dużo - 340 ton złota i srebra.
Nie ma zatem już nic do stracenia, tylko woła, błaga o darowanie.

Piotr też wie, o co chodzi. Przebaczyć  siedem razy, to dokonać rzeczy doskonałej, pełnej. Więcej się nie da. Po ludzku.
Jezus mu tłumaczy, że wybaczyć, darować ma 77 razy. Ma przekraczać swoje ego nieskończenie wiele razy. Tego nie da się zrobić po ludzku. Trzeba to zrobić po Bożemu.

A co jeśli przebaczam, przebaczam, spowiadam się i nadal targa mną gniew?

My ludzie mamy paskudny nawyk. Odwet.
Chęć odwetu, wymierzenia sprawiedliwości jest korzeniem trzymającym krzywdę przy mnie. Rozpamiętywanie, wystawianie się na ciągły kontakt, który nie pomaga zabliźnić się ranie, zaszufladkowanie przez osąd (czynię siebie sędzią drugiego człowieka) i wydanie wyroku.
I jeszcze brak docenienia, doważenia swojego grzechu.
I jeszcze przyjęcie, że drugi człowiek nie jest dla mnie kimś obcym (to swój, moja rodzina najbliższa, mój brat).
I jeszcze, że nie jest moim wrogiem, przeciwnikiem ...., ale to ktoś, kto ma inny punkt widzenia a ten wiadomo, zależy od punktu siedzenia.
Dlatego warto dotrzeć do tego, dlaczego ktoś tak postępuje względem mnie.
Może jest człowiekiem chorym..... może startuje z innego pasa i kieruje nim inna wieża kontrolna niż mnie i trudno nam się porozumieć...... może ma inny charakter niż ja..... może......

„Tylko o mnie pamiętaj w swoim miłosierdziu
ze względu na dobroć Twą, Panie.” (Ps)
Oddaj sądzenie postępowania drugiego człowieka Bogu (On umie osądzić grzech a wyzwolić człowieka), nawet siebie samego też, porzuć prawo odwetu, pozwól, aby Bóg ci zadośćuczynił.

Wejdź na drogę Paschy nie według tego co i jak czujesz, ale dlatego, że jest to twoja decyzja wyjścia poza swoje racje, odczucia, poza swoje ego.

Jak to zrobić, pytam?
Jezus dał mi przykład z Krzyża.
Muszę tylko na Niego się wspiąć i objąć ramionami. To mój Przyjaciel.

gn


2 Krl 5, 1-15a
Ps 42 (41), 2-3; Ps 43 (42), 3. 4
Łk 4, 24-30

Świta. Kogut pieje w kurniku. Biało za oknem. Które to święta idą?

Siedzę pomiędzy słuchaczami w synagodze w Nazarecie, w pomieszczeniu dla kobiet, oczywiście. Przyglądam się tym poważnym, pobożnym facetom i pytam - O co wam chodzi?
Skąd tyle złych emocji wobec Człowieka, którego się przed chwilą jeszcze podziwiało za wielkie dzieła uzdrowień, radowało Jego obecnością, pozwalano Mu czytać i komentować Torę i nagle... bum, wszystko prysło.

Kim są zgromadzeni w synagodze? Patrzą na Jezusa, słuchają Go, ale Kogo oni widzą?

Czy wypada w czasie Przygotowania do Paschy rozważać Boże Narodzenie?
To jest klucz do rozumienia serc i tego, co mają w głowach, słuchacze.
Kogo widzą?
Dziecko ich wioski.
Młodzieńca, który zdobył sławę a teraz siedzi między nimi.
On jest nasz.
On jest od nas.

A kim oni są?
Patrz Młodzieńcze, bo to my Cię wychowaliśmy.
Zagrało utarte przeświadczenie, że jak dziecko odnosi sukcesy, jest wierzące, to jest to zasługa rodziców.....
Duma rośnie. Jeśli On jest wyjątkowy, to my też. On jest wielki dzięki nam....

Słuchają Jezusa, syna Józefa i kiwają potakująco głowami. Do czasu.
Do czasu, aż Ten Jezus wypowie coś, co zrujnuje ich punkt widzenia.

Ileż razy siedzę i słucham Słowa i jestem spokojna, zadowolona, bo jest ono takie gładkie. Nie muszę się wysilać, tak mi dobrze, wszystko jasne, zaszufladkowane.
Trąd to grzech, wody Jordanu to chrzest...
Proste i jasne. Błogi spokój.
Na więcej nie mam czasu i umiejętności „wgryzania” się w słowo. Jeszcze jakiś komentarz, nabożeństwo.... i dzień leci. Kolejny.....
Ciepłe Boże Narodzenie w Wielkim Poście....
Jezus obłaskawiony.

Czy nic mną nie porusza?
Zaraz, gdzie leży ta Sarepta Sydońska? W dzisiejszym Libanie?
To mało wdów między nami?
Kim jest dla mnie jakiś chory Naaman?
Syryjczykiem w Syrii?
To nie ma już chorych pośród nas?

Kim oni dziś dla mnie są, że tak ważni są dla Jezusa?

Są ludźmi, którzy wyskoczyli z własnych schematów życia, przełamali swoje nawyki, złamali się w sobie. Pozwolili na upokorzenie siebie w posłuszeństwie.

Pyszny, butny, pewny siebie wódz, musiał zdejmować po kolei piękne i bogate szaty, zostawić całe wozy bogactwa swoich zasług, pozdejmować insygnia swojej ważności i pozycji, by wreszcie stanąć nagim, bezbronnym i naznaczonym wobec polecenia, które wymagało od niego odwagi wejścia w zwykłą rzekę, bo Pan to powiedział przez usta proroka, który nawet do niego nie wyszedł.
Wdowa o zapadłych, wygasłych oczach z głodu i zmartwienia.
Zamartwiasz się czymś?
Spójrz na tę wdowę.
Nie ma już nic. Żadnych okruchów zapasów. Żadnego wyjścia awaryjnego, planu B... Pewnie tak się czują skazańcy jedząc ostatni posiłek i wiedząc, że to jest ostatni..., więcej nie będzie.!
Ileż musiała w sobie przełamać, aby ten ostatni posiłek oddać obcemu „przybłędzie”, który pewnie też z głodu bredził o mące i oliwie, które się nie wyczerpią..., bo Bóg to obiecał przez niego.

A ona to zrobiła.
A on to zrobił.

A oni wyrzucili Jezusa z synagogi, przepędzili przez całe miasteczko aż na górę z zamiarem zepchnięcia Go z niej.
Cała się opieram.
Wszystko we mnie krzyczy.
Mnie nie ma wśród nich!! To oni!!!!

Jestem.
Ilekroć chcę „posiadać mojego Jezusa”. Takiego, wobec którego dobrze się czuję, nic nie muszę zmieniać, przełamywać, walczyć z sobą... może tylko się wykazać...
Boże Narodzenie w środku Wielkiego czasu Przygotowania do Paschy.

A to jest właśnie tajemnica Exodusu Jezusa. Być poniżonym, odrzuconym, wywleczonym poza miasto i wyjść. Przejść, minąć i tym bardziej kierować się ku Jerozolimie... z jeszcze większą miłością i determinacją....

Moja grzeszność, mój opór przed wyzwoleniem, przemianą nawyków, postawy, myślenia, przybrał bardzo subtelną postać. Trudniejszą.
Muszę dziś wyjść (exodus) z bycia mieszkanką Nazaretu, mojego Nazaretu.
A ty? Gdzie dziś mieszkasz?

gn


Mi 7, 14-15. 18-20
Ps 103 (102), 1b-2. 3-4. 9-10. 11-12
Łk 15, 1-3.11-32

Tak łatwo przeoczyć dzień, gdy ma się cały rok przed oczami. Całe życie przed sobą.
Tak łatwo przeoczyć ten dzień, ten jeden, bo już tyle dni poza mną.
Dzisiaj.

Jezus ma dwa rodzaje słuchaczy.
Jedni to ci, którzy uświadamiają sobie, że żywią się byle czym. Budzi się w nich tęsknota za domem, gdzie byli bezpieczni, pełni pokoju o swój byt, nakarmieni, radośni.
Tak tęsknili Izraelici, osiadli na kamiennej ubogiej ziemi wokół Jerozolimy, a pod powiekami mieli obfite pastwiska Baszanu i Gileadu, które już do nich nie należały.
Celnicy i grzesznicy.
Marzyciele Królestwa Boga.
Wystarczyło tylko usiąść z nimi do stołu a rozpoczynało się nowe Wyjście wśród cudów.
Tak łatwo dostrzegają Pasterza. Gromadzą się wokół Niego.
Wystarczyło ich tylko obudzić.
Obudzić ich pierwotną godność, znaczenie.

Mówią, że nie szata zdobi człowieka, ale dla tego, kto nie ma szaty, ona staje się nowym wszystkim.
Oddać stare szaty Bogu. On jeden wie, co z nimi zrobić.
Oddać stare życie Bogu. Czasem wyrywamy je z Jego Ręki ciągłymi wyrzutami sumienia, lękiem, jak to będzie....

Sandały i pierścień. Cóż wart człowiek bez przynależności, bez dziedzictwa?
Bóg jest Ojcem dla wdów i sierot. Jest dziedzictwem powracających z niewoli.
I jeszcze uczta.
Doceni ją ten, kto usługuje do stołu i nagle o poranku dostanie wspaniałe śniadanie do łóżka....
Jak bardzo jest dla Kogoś ważny.
Jezus ich przygarnia.

Jezus ma też drugą grupę słuchaczy. Oni nie powracają, oni nie żyją na pustyni, oni żyją w świątyni, w gospodarstwie samego Boga.
Faryzeusze i uczeni w Piśmie.
Dla nich też zadzwonił budzik.
Coś drgnęło w nich, bo przyciąga ich ten Człowiek.
Jednak w ich sercach nie ma tęsknoty za Królestwem. Oni są królestwem. Chcieliby mieć tego Człowieka po swojej stronie. Nie są ślepi i głusi, ale im do końca nie pasuje. Chcieliby Go ubrać w swoje szaty, dać Mu swoją godność. Zaczepiają Go słowem, pomrukiem nagany, chcą być w centrum wydarzenia, robią zamieszanie. Chcą odciągnąć Go od „tamtych”.

Bóg, który jest Ojcem, nie gniewa się, nie krzyczy a tłumaczy.
To do nich wypowiedziane są wielkie słowa: - „Moje dziecko, ty zawsze jesteś ze mną i wszystko, co moje, do ciebie należy.”

Mentalność dzieci żyjących w domu rodzinnym.
Wszystko im się należy. Miejsca i zaszczyty. To oni pracują w tym domu, pracują dla Niego. Nie mają swojego życia, wszystko poświęcają dla sprawy.
Wszystko mają, ale ciągle się skarżą, że inni mają lepiej a ojciec wcale nie jest taki idealny.....i gospodarstwo przeżywa kryzys....

Najdłużej się czeka na domowników.
Oni są, słyszą budzik, ale nie są gotowi na zmiany. Bronią swojej pozycji, zamiast się otworzyć i cieszyć.

Tak łatwo przeoczyć ten dzień.
Nie być gotowym na zmianę. Leniwie spoglądać przez okno, spieszyć się do pracy, wreszcie się wyspać, porobić coś dla siebie.... Jak to w sobotę.

Budzik dzwoni.
Pasterz go nastawił dla mnie. Czeka.
„Nie żywi On gniewu na zawsze, bo upodobał sobie miłosierdzie. Ulituje się znowu nad nami, zetrze nasze nieprawości. Wrzucisz w morskie głębiny wszystkie ich grzechy. Okażesz wierność Jakubowi, Abrahamowi łaskawość, co poprzysiągłeś przodkom naszym od najdawniejszych czasów.”

Nie ma trzeciej grupy....
gn

Rdz 37, 3-4. 12-13a. 17b-28
Ps 105 (104), 16-17. 18-19. 20-21
Mt 21, 33-43. 45-46

Izrael miał wielu synów. Wszyscy sprawiali mu kłopoty. O jedenastu źle mówili  ludzie a jeden był donosicielem i miał pełne pychy sny, o których opowiadał. Wzbudzał on oburzenie i niechęć a nawet nienawiść wśród braci.
Gospodarz założył winnicę. Był bardzo bogaty. Włożył bardzo dużo trudu w to, aby przyniosła mu obfity plon.

Patrząc z perspektywy czasu jedna niewinna decyzja, może nawet kiedyś też podejmowana na zasadzie - zawsze to robiłem i się udawało....,zaważyła na całym życiu.

Izrael wyprawił najukochańszego syna Józefa do braci pasących stada w górach. Ta jedna z wielu podjętych decyzji, stanie  się tragedią jego życia. Największą stratą, stratą ukochanego syna.
Właściciel oddał ukochaną winnicę w ręce dzierżawców. Wyjechał.
Strata w jego wypadku nie dotyczyła tylko winnicy i sług, ale przede wszystkim syna.

Ominięto dzisiaj w historii Józefa mały fragment. Józef błądził po górach, aż spotkał człowieka, który go zapytał - „Czego szukasz?” Józef odpowiedział - „Szukam moich braci.”
Ma 17 lat. Jest posłuszny woli ojca, przyjął ją jak swoją własną. To Jakub polecił mu odszukać braci, którzy go nienawidzą.

Syn właściciela jest posłuszny woli ojca, przyjmuje ją za swoją własną. Jedzie odebrać pełnym chciwości zarządcom to, co od zawsze należało do ojca. Syn wie, że konsekwencje tej decyzji mogą zakończyć jego życie tak, jak życie sług.

Jezus mówi o sobie, że jest odrzuconym przez budowniczych świątyni kamieniem węgielnym.
Czym jest kamień, głowica węgła?
To blok kamienny scalający dwie ściany narożne. To bardzo ważny blok. Musi być bez zarysowań, wytrzymały i mocny, inaczej cała budowla runie. Trudno go rozpoznać wśród nieobrobionych bloków skalnych. Budowniczowie świątyni w Jerozolimie odrzucili taką skałę jako nieprzydatną, za słabą. Doświadczony budowniczy zobaczył w niej potencjał i właśnie ją użył jako głowicę węgła i to była właściwa decyzja.

W obydwu opowieściach aż się kotłuje od ludzkich emocji. Od miłości po nienawiść. I od czynów podejmowanych pod wpływem tych emocji. Szukanie, odbieranie własności, sprzedaż mord. Wydaje się, że to one rządzą wydarzeniami....
Nic bardziej mylnego.

Punktem kulminacyjnym w życiu Józefa nie jest moment wydania wyroku śmierci przez braci. Podobnie, jak w czasie składania ofiary z syna Abrahama, nie może on zginąć. Ofiara Izaaka zapowiada inną Ofiarę. Wyrok śmierci na bracie, zapowiada inny Wyrok Śmierci.
Józef zostaje sprzedany przez braci.
Jezus zostaje sprzedany przez ucznia.

Punkt kulminacyjny w życiu Józefa, to moment ujawnienia się przed braćmi w Egipcie. Jego słowa, wieńczą, tłumaczą całą historię. Dzięki nim, Józef okazuje się świadomy swojego powołania przez Boga. Powie on - „Jestem waszym bratem.... Bóg wysłał mnie tu przed wami....”
Tak długo szukał swoich nienawidzących braci aż ich odnalazł w miłości.

Punkt kulminacyjny w życiu Jezusa?
To nie wyrok śmierci i wykonanie go na Nim.
To bycie odrzuconą, bo niezdatną skałą do budowy świątyni. Jego nie ma w świątyni budowanej przez arcykapłanów i faryzeuszy. To On, którego odrzucili ci budowniczowie, stanie się główną skałą Nowej Świątyni Boga, głowicą węgła.
To On, którego zabiją, odzyska winnicę.

A ja dziś?
Co to znaczy dla mnie?

Jezus, to nie jest przypadkowy Prorok, Nauczyciel, Uzdrowiciel.
To zapowiadany Mesjasz, który odszukał, odzyskał braci w miłości.
To Fundament, najważniejsza, najmocniejsza skała swoją słabością, jaką jest posłuszeństwo, w miłości zbawczej Ojca.

Moja historia życia z pozoru rządzona przez przypadki, trudności, straty, słabości, emocje... zmierza do celu. Do domu Ojca. On wykorzysta każdą ułomną drogę, każdy słaby element, aby mnie tam doprowadzić.
Wszystko w moim życiu jest Łaską. Nawet to najtrudniejsze na dziś, przynoszące mi cierpienie i ból.
Czy chcę dziś współpracować z Łaską?

gn

 
Jr 18, 18-20
Ps 31 (30), 5-6. 14. 15-16
Mt 20, 17-28

Spotykam Amerykanina i pytam, - jak się masz? A on odpowiada - Dobrze....
Prawda, czy fałsz?
Niemożliwe.... nie może być dobrze, bez problemów??
Kupiłam wymarzoną zabawkę i się zepsuła, jedyny syn zachorował, zdradził mnie mąż, urodził mi się wnuk z rzadką chorobą, zepsuła mi się rura, kran znów cieknie, lekarz nie wie, co mi jest, zdalne nauczanie mnie wykańcza, telewizor znów kłamie....
A ja chcę żyć!! Chcę być wolna!!! Od tego wszystkiego... Proszę....

Jezus trzeci raz zapowiada swoim uczniom, że idzie do Jerozolimy. A tam....
Chce, aby poszli z Nim. Tylko tyle.
Aby Mu towarzyszyli.

Ale oni nie chcą.
Oni już mają swoją samotność. Oni już znają i mają tych, którzy im na codzień ubliżają, kłamią na ich temat.. Oni już znają, co to znaczy mieć nieuczciwą konkurencję kopiącą doły... Oni znają, co to wstyd, nagość, poniżenie, przymus. Oni wiedzą, co to strata....
Nie chcą iść za Jezusem.
Chcą żyć bez tego wszystkiego.
Proszą, proszą, proszą.....

Jezus patrzy z Krzyża. Dokonało się. Wszystko jest już dostępne. Kocham cię. Czego pragniesz?

Patrzeć na Ciebie, na Twój Krzyż i prosić Cię:
- spraw, aby syn zdał maturę
- spraw, aby synowa szczęśliwie urodziła zdrowe dziecko
- spraw, aby wyzdrowiał mój mąż leżący pod respiratorem w śpiączce. Niech wróci do nas.
- spraw, aby fala powodziowa ominęła nasz dom
- spraw, aby udało mi się wreszcie naprawić zepsutą pralkę
- spraw, aby moje dzieci się nawróciły
- spraw, aby .........

Jestem matką.
Jak dobrze, że to Ty Jezu, że to Twój Krzyż.
Mogę patrzeć na Ciebie i Cię adorować, czcić, płakać, prosić.... prosić...... prosić...

Coś mówisz?
„Pójdź za Mną”?
„Pij mój Kielich”?
„Służ każdemu z przyjemnością”?
„Naśladuj Mnie”?

....................

Już się nie oburzam na tamtą matkę, na tamtych uczniów.
Jestem matką, jestem uczniem Jezusa.
On mówi, że idzie do Jerozolimy.
On mnie pyta: - Czego pragniesz, dziś?
.....................
Adorować, czcić czy naśladować?

.....................
Chyba pęknie mi serce......
Po co mi to dziś powiedziałeś??
Bo ja.... chciałam, chcę tylko żyć........

????????????❤️
Więcej artykułów…