Polecamy
Kto jest online?
Naszą witrynę przegląda teraz 10 gości 
Statystyki od 2015.02.06
Wizyty [+/-]
Dzisiaj:
Wczoraj:
Przedwczoraj:
161
591
351

+240
W tym roku:
Last year:
26384
93788
-67404
Strona główna

Dzień skupienia i modlitwy w Konstancinie przeżyłem po raz pierwszy. 

Temat katechezy, którą głosił tamtejszy Ojciec brzmiał” Biblijne znaczenie postu”. 

Rozważane były słowa z Księgi Iz 1,8. Tych słów bez objaśnień bym nie zrozumiał. Dotarło do mojej świadomości, że dotychczasowa moja postawa wobec postu była zewnętrzna. Pościć, to znaczyło dla mnie: nie spożywać potraw mięsnych, nie uczestniczyć w hucznych zabawach itp. 

Katecheza uświadomiła mi, że Panu Bogu nie chodzi o zewnętrzną praktykę, a przeżycie wewnętrzne płynące  z głębi serca. A moje serce nie było „czyste”, ponieważ relacje z bliską mi osobą z rodziny nie układały się najlepiej. Odczułem potrzebę odwołania złych postanowień wobec tej osoby. Bez tego nie mógłbym przeżyć Świąt Wielkanocnych w jedności z Chrystusem.

Po powrocie do domu Bóg pozwolił  mi rozwiązać problem, który mnie dręczył. Odczułem wewnętrzną ulgę i spokój.

Chwała Panu za to, że  uświadomiłem sobie, co znaczy prawdziwie pościć .

Tadeusz z Kozienic

UJRZAŁ I UWIERZYŁ.    (J 20,9)

Skończył się Okres Przygotowania Paschalnego (Wielki Post) 2010.
Czy różnił się czymś od poprzednich? 

Cały ten czas znów walczyłam o jego celowość ukierunkowaną na Wydarzenie Wigilii Paschalnej. 
Czas Wielkiego Postu, Wielkiej Modlitwy i Wielkiej Jałmużny nie jest sam dla siebie, choć wielu ludzi tak go odbiera. Jest to dla nich smutny czas odmawiania sobie wielu dobrych i przyjemnych rzeczy.
Ten czas jest mi darowany, by zrobić w sobie nową przestrzeń dla Boga, dla Jego działania. Skosztować "jak dobry jest Pan", aby odwrócić się od swoich zachcianek, złudnych zaspokojeń, złudnych przyjemności i złych skłonności. Dopiero, gdy "skosztuje się" czegoś lepszego, łatwiej zrezygnować z czegoś co jest tylko namiastką, pojednać się z sobą samym, wstrzymać się od odwetu na sąsiedzie, zatrzymać złośliwość na języku za zębami. Trudne nawrócenia.

Ostatnia Wieczerza wprowadziła nas w inny czas - czas Paschalny. Nazwa "Ostatnia Wieczerza" jest myląca i zaciemniająca sens tego, co się wtedy dzieje, bo sens nie leży w tym, że jest to ostatni posiłek skazańca, ostatnia kolacja z uczniami. Jest to ostatnia Pascha Jezusa z uczniami, ostatnia według Starego Przymierza a jednocześnie pierwsza według Nowego Przymierza. 
Mówi się często w tym dniu, że Jezus "ustanowił sakrament Eucharystii i kapłaństwa". Uważam, że jest to wielkie uproszczenie. Nie możemy podchodzić do tych wydarzeń w sposób rzeczowy, ale historiozbawczy. Jezus nic nie "ustanawia", On sobą wypełnia to, co zostało zapowiedziane. Pascha żydowska była sprawowana co roku na pamiątkę wyjścia Izraelitów z niewoli egipskiej. Nie była tylko pamiątką, wspominaniem, ona dla każdego uczestnika była uobecnieniem tamtych wydarzeń. Każde pokolenie dzięki temu miało swój udział w wydarzeniach pradziadów. Była jednocześnie zapowiedzią Paschy Mesjasza, w czasie której zabije się prawdziwego Baranka.
Jezus właśnie spożywa tę Paschę z uczniami wskazując na Siebie jako na Baranka, którego Krew wyprowadzi nowy lud z niewoli grzechu, szatana i śmierci. Rozpoczyna się Pascha Jezusa, Jego przejście przez śmierć do życia, do zmartwychwstania. Jaka szkoda, że nie akcentuje się w czasie Liturgii związku I czytania z księgi Wyjścia z Ewangelią. 
Rozpoczyna się wtedy też moja Pascha, bo zostałam zanurzona w śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa poprzez chrzest.
Liturgia się rozpoczęła, ale się nie skończyła, nie było błogosławieństwa, ani rozpoczęcia w Liturgię Krzyża w piątek. Wielu myśli: czwartek mało ważny, piątek już trochę ważniejszy, bo jest Droga krzyżowa, w sobotę już czuć święta po "święconce", ale jest jeszcze tyle do zrobienia i dopiero święta się rozpoczynają na śniadaniu wielkanocnym. To wielkie ogołocenie.
Jesteśmy zaproszeni do uczestnictwa w wielkim Wydarzeniu, które trwa od czwartku wieczór, aż do wieczora niedzieli. 

W tym roku pomagała nam wejść w głębię tych dni Gosia.  
Podkreślała mocno, że są to moje święta, moja Pascha w Chrystusie, najważniejsze wydarzenie w roku. Nie można oddzielać Liturgii od  życia, dlatego jest to święto, Pascha, całego Ludu kapłańskiego, prorockiego i królewskiego w Chrystusie.

Wielki Piątek Pan jest w drodze na Golgotę, przekazuje swoje życie z drzewa Krzyża w czasie, gdy w świątyni Jerozolimskiej składana jest ofiara z baranka. Stare Przymierze wypełnia się w Nowym Przymierzu. 
Oblubienica Kościół, ma być  w tych wydarzeniach razem ze swym Panem z miłości.
Nie ma nic ważniejszego w tym dniu do zrobienia. 
Patrzeć na Krzyż Jezusa  z perspektywy zwycięstwa. Patrzeć na swój krzyż też z perspektywy zwycięstwa, aby nie przygniótł mnie swoim ciężarem, ale wzmocnił. "Nic nie jest dziś ważniejsze od tego, aby z Jezusem powiedzieć: wykonało się. Pozwolić, aby Bóg mnie dziś zbawił, tak Mu się poddać, tak umrzeć, aby doświadczyć zwycięstwa. Krzyż nie uczy cierpiętnictwa, ale zwycięstwa. Cierpienie, które przyjmujemy w Bogu nie niszczy, ale wzmacnia i daje wolność." Dziękuję ci, Gosiu za Twoje świadectwo.

Już tyle było w moim życiu świadomie przeżytych Świąt Paschalnych i zawsze łapię się na doświadczeniu, że muszę przeżyć swój Wielki Piątek. Jakieś nieporozumienia w relacjach, złośliwe burknięcia bez przepraszam, gniew na oporną materię, rozczarowania w zderzeniu z rzeczywistością.... i walka z sobą, aby się nie spieszyć, aby zaufać, że wystarczy, aby być przy moim Panu a nie przy garach i ścierce. Od ponad dwudziestu lat przekonuję się, że wystarczy, że zdążyłam, że warto było dreptać co 2 godziny do kościoła, aby bardziej być niż mieć.

Wielką Sobotę, jedynym dniu bez Liturgii, czuję się zmęczona, pragnę odpocząć razem z moim Panem. Spocząć w tej ciszy, która nabrzmiewa tym, co niespodziewane. Cisza jest brzemienna. Ukrywa coś wielkiego, niesłychanego. Uczniowie się spodziewali, a Jezus uczynił coś innego. 
Co roku wiem, spodziewam się, a jednak zostaję zaskoczona eksplozją Liturgii Wigilii Paschalnej. Tutaj dokonuje się to, do czego przygotowywałam się przez 40 dni. Na nowo wybieram Jezusa w swoim życiu, wypowiadam to głośno wraz z całym Kościołem, ślubuję Mu wierność Przymierzu, a on przyobleka mnie w białe szaty wypłukane we Krwi Baranka. 
Alleluja!!! 
On zmartwychwstał!!!! 
Ta noc jest pełna blasku!!!
Piotr z Janem zajrzeli rankiem do grobu Jezusa. Ujrzeli i uwierzyli. 
Zajrzałam do grobu Jezusa, do mojego grobu. Ujrzałam, co jest największe i najważniejsze w moim życiu. Uwierzyłam. Nikt i nic nie odbierze mi radości, którą mam w Tobie.  
Grażyna N.

 

Na czas rozpoczynających się wraz z Wieczerzą Pańską Wigilii Wielkiego Piątku

WIELKICH, ŚWIĘTYCH DNI PASCHALNYCH,

a szczególnie TRIDUUM SACRUM

pragnę życzyć wszystkim członkom naszej Wspólnoty, współpracownikom, sympatykom i wszystkim ludziom wierzącym w naszego Pana Jezusa Chrystusa wejścia w wielką tajemnicę Paschy naszego Pana i paschy swojej własnej. Życzę przejścia z ciemności do światła, ze śmierci do życia, ze smutku do radości ze Zmartwychwstania naszego Zbawiciela.

Janusz Nowak, Moderator Wspólnoty Przymierza Wspólnoty Paschy Tu i Teraz, Odpowiedzialny Wspólnoty Paschy Tu i Teraz w Iłży 

PASCHA RODZICA.
Gdy przychodzi rodzicom na świat dziecko, jedno, potem drugie (do pary najlepiej), a może i trzecie..., oboje pragną przekazać im jak najwięcej miłości, wychować najlepiej jak umieją (lepiej niż właśni rodzice). Przyjście na świat pierwszego dziecka wprowadza rewolucję w życiu małżeństwa. Po roku, największym marzeniem niejednej matki jest zwyczajnie, spokojnie przespać choć jedną noc. Jakie jest największe marzenie ojca? Może to by być dumnym, jak nie wiem co.
Rodzice zaangażowani religijnie pragną jeszcze przekazać im swoje doświadczenie wiary, aby w przyszłości ich dziecko mogło się już samodzielnie oprzeć na niej w swoim życiu. 

W przypowieści o Ojcu miłosiernym, Jezus przedstawia normalną zdrową rodzinę, choć nie ma w niej mowy o matce (może jej pascha dotyczy innych sytuacji). Nie jest to rodzina patologiczna, nie ma w niej przemocy ze strony przepracowanego rodzica, zaangażowanego w prowadzenie dużego przedsiębiorstwa. Ze starszym synem nie ma problemu, pracuje w rodzinnym przedsiębiorstwie, o niego można być spokojnym. Młodszy nieustannie skupia na sobie uwagę rodziny ciągłymi "wyskokami", problemami na każdym etapie dorastania. W końcu zabiera swoją część uposażenia i wyjeżdża "na swoje". Dochodzą o nim wieści, które rozrywają cierpieniem serce ojca.

Nikt z nas, rodziców, nie spodziewa się ciosu od swojego dziecka. A jednak one przychodzą, czasem małymi kroczkami (nie uczy się, pyskuje, nie pomaga, kłamie), wytrącają nas z równowagi, dają poczucie ogromnej, niezawinionej krzywdy, zawodu i wstydu.

Postawa ojca, który w spokoju zaopatruje syna w ciężko zaoszczędzone pieniądze i pozwala na jego wyjazd, jest krzycząco niezrozumiała. Tyko w skrajnych emocjach, w czasie awantury, gdy już żadne argumenty nie docierają, wielu wykrzyczy w złości: - a bierz co twoje i idź, niech cię życie nauczy rozumu!  Ale w głębi serca, nikt z rodziców nie chce patrzeć na to, jak jego wyczekany, porządnie inwestowany potomek, stacza się coraz bardziej. W tej opisanej przez Jezusa sytuacji nie ma awantury, nie ma pełnych gróźb złych słów.  

Wielu rodziców jest tak rozbitych, tak zawiedzionych, tak w swoim odczuciu skrzywdzonych, że nie potrafią nieraz całe życie pogodzić się z myślą, że ich dziecko jest inne niż sobie wymarzyli, że inaczej, źle postępuje, że zaprzecza wszystkim wartościom, które mu wpajaliśmy.
Może i ty  nie możesz znieść oskarżeń, potępienia w otoczeniu najbliższych, nie możesz pogodzić się z porażką rodzinną. 
Może w swoim rozczarowaniu załamujesz się i przestajesz wierzyć Bogu, uciekasz od dawnych praktyk, które dawały ci oparcie, radość i satysfakcję. Uciekasz od wspólnoty Kościoła, bo w niej widzisz i słyszysz tylko potępienie, że ci się nie udało. Nie szukasz tam pomocy, bo poczucie wstydu i bólu jest tak wielkie, że nie wierzysz we współczucie i pomoc, a także boisz się, że nie uniesiesz poczucia winy jeśli zobaczysz ją w tej sytuacji. 

A jednak ojciec z przypowieści postępuje inaczej i coś daje mu siły do tego, aby być dla syna, który powraca i być dla syna, który odkrywa w sobie poczucie zazdrości, krzywdy i zawodu.

Jezus w tej przypowieści mówi nam, że powołaniem mężczyzny, ojca jest towarzyszyć w życiu swemu dziecku a nie swoim marzeniom, pragnieniom, ambicjom. Powracający bankrut zostaje serdecznie przywitany, zostają mu przywrócone oznaki jego godności i dziedzictwa. Za co? - pyta starszy syn. Za to, że obydwaj są synami i zawsze nimi pozostaną w domu ojca. Godność, wartość synów jest całkowita, niczego im nie brakuje. Może właśnie dlatego w podświadomości syna bankruta było przekonanie, że ma gdzie wrócić, pomimo całkowitego braku zasług. Postawa ojca uczy wszystkich ojców, że nie zasługi, dokonania, zachowanie są miernikiem miłości i akceptacji. Ojciec nie wytyka dziecku ciągle jego braków, tego, że nie przywiózł fortuny, nie powtarza też - a nie mówiłem, że tak będzie? nigdy nic dobrego nie zrobisz do końca!  Ojciec w trudnej sytuacji jednoczy swoją rodzinę swoją miłością. 

Przed nami Pan stawia dwie drogi, albo się zasklepisz i będziesz cierpiał z powodu zrażonej miłości własnej, albo podejmiesz trud przemiany, paschy, przejścia przez śmierć własnych ambicji, urażonej dumy, niepewności, może zawodów, odrzucenia i cierpienia do pojednania. Jeszcze nie jest za późno. "Wiemy też, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra" (Rz 8,28). Zaproś Jezusa, który jest naszą Paschą do swego rodzicielstwa, On wie jak cię bezpiecznie przeprowadzić, jak budować wartość osoby w twoich dzieciach, jak ze zła wyprowadzić dobro, choćby to miało trwać lata.
gn   

W dniach 13-14. 03 2010 r. braliśmy z mężem udział w Szkole liderów ZAK w Konstancinie. 

Zjednoczenie Apostolstwa Katolickiego (ZAK) św. Wincentego Pallottiego powstało z natchnienia Bożego w 1835 r., jak czytamy w Dekrecie Papieskiej Rady ds. Świeckich z 2008 r. Czytamy tam dalej: "Od samego początku Zjednoczenie Apostolstwa Katolickiego jednoczyło różne wspólnoty wiernych każdego stanu - świeckich, duchownych i osoby zakonne - pragnących kształtować własne powołanie według apostolskich ideałów Założyciela. Uczestnictwo w tym samym charyzmacie zakłada konieczność rozróżnienia a jednocześnie wzajemnego uzupełniania się różnych stanów  w kościelnej komunii." 

Jakże jest to nam bliskie. Jako wspólnota doświadczamy własnej ograniczoności i słabości. Potrzebujemy innych, Bożych zapaleńców, świeckich i duchownych, aby z nas Bóg uczynił czytelny znak jedności dla współczesnego skłóconego i podzielonego świata. Jedności a nie jednakowości. 

"Ze wszystkich Boskich doskonałości udzielonych przez Boga swym stworzeniom najbardziej Boskim darem jest łaska współpracowania nad zbawieniem dusz." - mówi św. Wincenty za Dionizym Areopagitą z I wieku. "Zważ, o moja duszo, że najbardziej Boską ze wszystkich łask jest dar współpracy nad zbawieniem ludzi nie tylko dlatego, że czyni nas bardziej podobnymi do Jezusa Chrystusa i do samego Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego, gdy chodzi o podobieństwo obrazu, ale też i dlatego, że czyni nas podobnymi do Nich w chwale. O jakże bardzo winna cię, duszo, ująć pełna słodyczy miłość Ojca, który cię stworzył, Syna, który cię odkupił, i Ducha Świętego, który cię uświęcił! Dziś bowiem wezwał cię do rozważenia tak bardzo wzniosłej prawdy, aby doprowadzając do wielkiego rozmiłowania się w łasce współdziałania w zbawieniu ludzi, przysposobił cię tym samym do jej pełnego przyjęcia i korzystania z niej według planów Jego miłości i miłosierdzia; i abyś w ten sposób stała się na tym świecie podobną do Jezusa Chrystusa w tym, co pełnił On przestając z ludźmi, i by się tak, w sposób zasługujący, udoskonalił w tobie obraz Boga w pełnym uczestnictwie w Jego chwale przez całą wieczność" ( Medytacja na IV dzień, podkreślenia moje).

Słowa te przypominają, że dawanie świadectwa, dzielenie z innymi swoim życiem z Bogiem, jest naszym świętym obowiązkiem i radością, która wykracza poza ramy naszej ograniczoności. Szukanie jedności w życiu i apostolstwie z innymi jest drogą, która wiedzie przez śmierć, przez różnorakie doświadczenia (tu i teraz) do "pełnego powstania z martwych". Dokonuje się to w ciągłym biegu, jak mówi św. Paweł, bo samo przechodzenie (Pascha) nie jest samo w sobie celem, tylko zdobycie nagrody wiecznego szczęścia w niebie.
Więcej artykułów…