Polecamy
Kto jest online?
Naszą witrynę przegląda teraz 6 gości 
Statystyki od 2015.02.06
Wizyty [+/-]
Dzisiaj:
Wczoraj:
Przedwczoraj:
43
777
391

+386
W tym roku:
Last year:
21346
93788
-72442
Strona główna Wydarzenia minione Dać nogę, czy wytrwać?
Czy zdarzyło się wam podjąć z radością jakieś wyzwanie a potem zostać osaczenym przez wątpliwości, lęki i chęć ucieczki?
Jakie wnioski wysnuwaliście?

Czy, że nie warto podejmować pewnych wyzwań, bo to droga przez mękę, patrz przez lęki i opory, a potem nie ma żadnej satysfakcji tylko oddech ulgi?
Czy może, będziecie to podejmować, bo kształtuje wasz charakter, bo satysfakcję przynosi wami myśl, że pokonujecie wewnętrzne opory i lęki, samych siebie?
Którą drogę wybrać?

Jaka jest wola Boga, czy w ogóle Pana Boga obchodzi to, jaką decyzję podejmuję?
/źródło - internet/


Otóż Bóg ma nam dziś coś do powiedzenia: Hbr 10, 32-39
"Przypomnijcie sobie dawniejsze dni, kiedyście to po oświeceniu wytrzymali wielką nawałę cierpień ( inne tłumaczenie - wielkie zmaganie, to jest udręki), już to będąc wystawieni publicznie na szyderstwa i prześladowania, już to stawszy się uczestnikami tych, którzy takie udręki znosili. Albowiem współcierpieliście z uwięzionymi, z radością przyjęliście rabunek waszego mienia, wiedząc, że sami posiadacie majętność lepszą i trwającą. Nie pozbywajcie się więc nadziei waszej (inne tłum - waszej ufności), która ma wielką zapłatę. Potrzebujecie bowiem wytrwałości, abyście spełniając wolę Bożą, dostąpili obietnicy. (Potrzebujecie bowiem wytrwałości, abyście po wypełnieniu woli Bożej dostąpili obietnicy)"

Św. Paweł nazywa "oświeceniem" natchnienie pochodzące od Boga, czyli stan, w którym człowiek oddany Bogu wie, że dane pragnienie, wyzwanie właśnie od Niego pochodzi. Jest to rzeczywistość, która zdarza się ludziom dialogu, który dokonuje się  między Bogiem a nimi.
Skąd on to wie?
Ukształtowany przez Słowo (obietnice) we wspólnocie Kościoła, Apostoł wie, co służy zbawieniu, czyli co służy kształtowaniu postawy zaufania Bogu bardziej niż własnym odczuciom.
Dlatego opisuje walkę, jaką stacza z własnymi wątpliwościami, udrękami, prześladowaniami, doznaniem utraty mienia, cierpieniem fizycznym i psychicznym, widząc również cierpienia innych.

Uczy, że żyć to znaczy, opierać się na wierze (z wiary), na ufność Bogu, który daje obietnicę "większej, lepszej i trwalszej majętności, zapłaty" za wytrwałość.
Żyć to pokonywać wszystko, nawet siebie samego, aby zdobyć tę nagrodę.
Żyć to znaczy, znać wartość tego, co jest do zdobycia w Bogu.
Żyć, to znaczy wypełniać wolę Boga, bo tylko wtedy otrzymuje się nie tylko dobre lub złe samopoczucie, ale nagrodę.

"A mój sprawiedliwy z wiary żyć będzie,
jeśli się cofnie, nie upodoba sobie dusza moja w nim.
My zaś nie należymy do odstępców, którzy idą na zatracenie, ale do wiernych, którzy zbawiają swą duszę."

Bez tego zapewnienia, bez tej wizji własnej przyszłości, głupotą jest trwać w cierpieniu, w przeciwnościach, w pokonywaniu własnego lęku i oporu.
Lepiej szybko "dać nogę", co często robimy pozbywając się myślenia odnośnego i zaufania Bogu. Powtarzamy wtedy, aby siebie ugruntować w odwrocie, słowa z raju: "Czy rzeczywiście Bóg powiedział…?" (Rdz 3,1b).
A kto jest autorem tego powiedzenia?

 

 

gn