Polecamy
Kto jest online?
Naszą witrynę przegląda teraz 18 gości 
Statystyki od 2015.02.06
Wizyty [+/-]
Dzisiaj:
Wczoraj:
Przedwczoraj:
509
391
181

+210
W tym roku:
Last year:
21035
93788
-72753
Strona główna PRZECZYTANE w sieci PRZECZYTANE w sieci Czy wspólnota zastąpi parafię?

Czy wspólnota zastąpi parafię?

Danka Kotula
09.06.2016 08:01 /za http://www.deon.pl/
(fot. public domain / aj)

Płacić, modlić się i być posłusznym - tak rolę człowieka świeckiego w Kościele podsumowuje uszczypliwe powiedzenie rodem zza oceanu. Można się obrażać i mówić o złośliwości, ale trudno z czystym sumieniem powiedzieć, że nie ma w tym ziarna prawdy.

 

Często parafia działa trochę jak urząd - niedzielni katolicy zgłaszają się tam tylko, gdy trzeba "załatwić" sakrament. Parafianin przychodzi jako petent, uiszcza opłatę i spodziewa się terminowego wykonania usługi. Praktycznie nie ma relacji, nie ma poczucia więzi, wspólnota parafialna przestała być wspólnotą. Pojawiło się więc pytanie, czy istnienie parafii w takiej formie ciągle ma sens.


Papież Benedykt XVI powiedział, że Kościół przyszłości będzie Kościołem małych wspólnot i te, w Polsce rosną jak grzyby po deszczu. Dla świadomego swojej wiary katolika, bycie członkiem bezimiennej struktury parafialnej przestało być wystarczające. Same grupy modlitewne to także za mało - potrzeba jedności doświadczenia, prawdziwych, bliskich relacji i wspólnego przezywania wiary tak, by jedni zapalali się od drugich. Ponieważ działające głównie na poziomie usług sakramentalnych parafie już dawno tej roli nie spełniają, coraz większym powodzeniem cieszą się w Kościele powszechnym i w Polsce wspólnoty.

 

Skąd wzięły się parafie?


W początkach chrześcijaństwa to właśnie parafie były jedynymi, prawdziwymi i co najważniejsze żywymi wspólnotami. Wyznawcy Jezusa nie tylko spotykali się na łamaniu chleba i modlitwie, ale i dzielili ze sobą najzwyklejsze doświadczenia. To zbliżało, sprawiało, że więzi były mocne, rodzinne (choć wnioskując po listach św. Pawła, nie raz przypominały przysłowiowe, temperamentne włoskie rodziny). Z upływem wieków i rosnącą liczbą wiernych, ta bliskość zaczęła ustępować miejsca formalizmowi religijnemu. W parafii już coraz rzadziej można było spotkać i doświadczyć żywego Boga, bo stała się ona molochem administracyjnym, który "oferował" sakramenty i niewiele ponad to. Brzmi brutalnie, ale taki jest stan w wielu parafiach, zarówno w miastach, jak i w mniejszych miejscowościach.


Ludzie zniekształcili struktury, ale nie mogli pozbyć się tego głodu, który ciągle domagał się Żywego Boga. Po Soborze Watykańskim II przyszedł czas zmiany oblicza Kościoła. Świeccy zaczęli szukać Jahwe na wzór pierwszych chrześcijan i spotykają go właśnie we wspólnotach: neokatechumenalnych, odnowowych, ekumenicznych - wybór jest duży. I choć takie przebudzenie powinno być powodem radości, to niektórzy zobaczyli w tym zagrożenie. Dla polskiego Kościoła aktywność świeckich, choć teoretycznie pożądana, ciągle jeszcze bywa ciężkostrawna.

 

Wspólnota jest potrzebna

 

Nie każdy proboszcz z otwartymi ramionami wita rodzącą się grupkę. Dlaczego? Przecież podczas soboru biskupi przyznali, że wspólnota jest poniekąd przedłużeniem życia parafii, a nie jej zamiennikiem. Korzystają na tym wszyscy. Bo wspólnota formuje ludzi do konkretnych posług, właśnie wewnątrz parafii. Świeccy przestają być widzami - Kościół rzeczywiście staje się dla nich matką, a nie jak dotąd "oskarżycielem". Kiedy przychodzi odpowiedzialność za Kościół, nie ma już miejsca na roszczeniową postawę wobec księdza. Czemu więc ci często są niechętni wspólnotom? Czemu ciągle brakuje kapłanów, którzy chcieliby pracować z grupami?

 

Najłatwiej byłoby stwierdzić, że to zwyczajne lenistwo, ale najczęściej powodem takiej niechęci jest strach. Bo tak jak ludzie przyzwyczaili się, że parafia to miejsce realizacji usług, tak kler przywykł do wygodnej poniekąd sytuacji współpracy z "martwymi duszami". Kiedy stają przed wyzwaniem pracy z ludźmi, którzy są żywą częścią Kościoła, nie manekinami, nie zawsze wiedzą jak się do tej pracy zabrać. Boją się wyzwań, które stawiają ich przed prostą niewiedzą, boją się innej niż zazwyczaj pozycji. Bo w posoborowych środowiskach kapłan nie stoi na szczycie piramidy. Jego autorytarna pozycja musi stać się horyzontalną. Nie jest już nad ludźmi, ale pomiędzy nimi.

 

Świeccy są fundamentem Kościoła


Polska ciągle wyróżnia się na tle Europy jeśli chodzi o rolę świeckich w strukturach kościelnych. Choć wg. statystyk ciągle górujemy nad "zepsutym zachodem" jeśli chodzi o liczbę praktykujących katolików, to jednak tam funkcjonowanie tego złożonego organizmu wydaje się zdrowsze.

 

Świeccy są podmiotem wiary i chrześcijaństwa. Tradycyjny model polskiej parafii ograniczony jest często do okrojonego wymiaru sakramentalnego. Dla porównania, w wielu krajach europejskich i nie tylko, parafia stanowi centrum życia nie tylko wspólnotowego, ale i kulturalnego oraz społecznego. Przy salkach katechetycznych działają np. sale gier dla młodzieży, miejsca wspólnego spędzania czasu. Wiele parafii ma boisko do piłki, siatkówki. Kapłan jest tu głównym animatorem życia parafii. Jego praca nie polega na tym by "dzielić i rządzić", ale zachęcać ludzi do włączania się w życie wiarą i posługę.

 

Aby bogatą tradycję i siłę polskiej parafii umocnić przez wspólnoty, zmienić musi się przede wszystkim mentalność - zarówno ludzi Kościoła, jak i świeckich. Kapłan powinien stać się sługą formacji, aby prowadzić ludzi do wiary, nie tylko administrować. Wierni muszą zaś sobie przypomnieć, że Kościół ciągle jest "powszechny", a jego kondycja nie spoczywa jedynie na barkach kleru.